"Super Express": - Wśród pierwszych komentarzy pojawiło się stwierdzenie, że prezydent miał wpływ na układ personalny nowego rządu. To prawda?
Prof. Tomasz Nałęcz: - Prezydent konstytucyjnie pełni istotną rolę, jeśli chodzi o powoływanie nowego rządu, ale dobór ministrów to już konstytucyjna prerogatywa przyszłego premiera. Prezydent nie jest tego rządu architektem ani nawet współarchitektem.
- To może jest jego ojcem chrzestnym? Grzegorz Schetyna został nowym szefem dyplomacji...
- Życzę Grzegorzowi Schetynie jak najlepiej i jestem przekonany, że będzie sobie dobrze radził na tym stanowisku. Ale w tej sprawie prezydent opowiadał się za kontynuacją.
Zobacz też: Opinie Super Expressu. Janusz Palikot: Ewa Kopacz potrafiła ochrzanić Tuska przy ludziach
- Prezydent wolał, żeby Radosław Sikorski pozostał na stanowisku?
- Prezydent nie wymieniał nazwisk, ale radził mieć wzgląd na pożytki płynące z kontynuacji w skomplikowanej sytuacji międzynarodowej. Dotychczasowy minister zdecydował się jednak odejść do parlamentu. Przyszła pani premier podjęła swoją decyzję i prezydent po prostu tę decyzję uszanował.
- Ewa Kopacz próbuje pogodzić frakcje Platformy?
- Jak patrzę na ten skład rządu, to mam wrażenie, że nowa pani premier dobrze zapamiętała sobie hasło z kampanii prezydenckiej Bronisława Komorowskiego, które brzmiało: "Zgoda buduje". To jest rząd wielkiej zgody w Platformie Obywatelskiej. Teraz jednak stoi przed nim ogromne zadanie udowodnienia, że to, co jest dobre dla Platformy, będzie też dobre dla całego kraju.
- Po co rządowi 100 dni spokoju?
- To byłoby bardzo dobre i prezydentowi bardzo na tym zależy. Ale czy to się uda? Zdajemy sobie sprawę z gorączki wyborczej i dlatego prezydent apelował, żeby nie dać się tej gorączce do końca strawić.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail