Gdy za pośrednictwem amerykańskiego dziennikarza dowiedziałem się od Radosława Sikorskiego, że na długo przed konfliktem ukraińskim premier Tusk było namawiany przez prezydenta Putina do udziału w rozbiorze Ukrainy, byłem zdumiony. Dlaczego o tak niesłychanej propozycji nic nie wiedzieliśmy? Dlaczego szef MSZ i premier przez sześć lat milczeli? Co na to prezydent, który z mocy konstytucji sprawuje pieczę nad polityką zagraniczną rządu?
Sikorski wpędził Tuska w sytuację bardzo trudną
Awantura była nieunikniona. Jednak gdy rozkwitła pełnią barw, minister Sikorski oświadczył niespodziewanie, że niektóre jego słowa zostały przez dziennikarza "nadinterpretowane", czemu ów dziennikarz zaprzeczył. Wczoraj dowiedzieliśmy się zaś, że pan minister Sikorski nie był świadkiem takiej rozmowy, że tylko coś takiego do niego dotarło. To jest widowiskowa porażka cudownego dziecka polskiej polityki. Pomyśleć, że komuś tak nieodpowiedzialnemu rząd PO-PSL powierzył tak kluczową dziedzinę polityki!
Gdy oddawałem ten felieton do redakcji, Donald Tusk ciągle milczał. W końcu jednak będzie musiał słowa Sikorskiego potwierdzić albo im zaprzeczyć. W ciągu zaledwie 24 godzin Sikorski wpędził Tuska w sytuację bardzo trudną. Jeśli zaprzeczy, to marszałek Sejmu, druga osoba w państwie, okaże się sensatem i konfabulantem. Groźnym dla interesów państwa polskiego, bo przecież to, co się stało, podkopało pozycję Polski na arenie międzynarodowej. Jeśli zaś Tusk potwierdziłby sensacje swojego ministra, to oznaczałoby, że Unia wybrała sobie na przewodniczącego Rady Europejskiej kogoś, kto prowadzi wobec niej podwójną grę - jedno powie, drugie ukryje. Akurat o planach aneksji Krymu, podziału Ukrainy i o poszukiwaniu przez Rosjan sojuszników do tej awantury nie powiedział. Donald Tusk rozpoczyna urzędowanie w grudniu. Trudno o bardziej kłopotliwy początek.
Zobacz też: Opinie. Bogdan Święczkowski: To może nie sukces służb, ale prowokacja Rosjan
Po wyrwach, jakie w wizerunku rządu PO-PSL poczyniły afery, taśmy i minister rolnictwa, to, co zrobił Sikorski, ostatecznie ten wizerunek zdewastowało. Tym bardziej że na oczach zdumionych dziennikarzy i tysięcy widzów Sikorski dopełnił swego politycznego samobójstwa, lekceważąc dziennikarzy i uciekając z konferencji prasowej. To Himalaje arogancji!
Jak do tego doszło?
Afera na linii Putin-Tusk-Sikorski to groteska przeplatana z dramatem. Groteskowy wymiar sensacji przeplata się z dramatycznymi pytaniami o wiarygodność polskiej polityki zagranicznej. Polska dyplomacja pod rządami PO-PSL, która rościła sobie pretensje do liderowania Europie, w jej kontaktach z Rosją poniosła widowiskową klęskę o konsekwencjach na lata.
Jak do tego doszło? To był długi, siedmioletni marsz po równi pochyłej niekompetencji, tromtadracji i zadufania, które w tych dniach kulminacyjną falą wlały się w nasze życie publiczne. Gdy rozpętano kampanię związaną z aresztowaniem pułkownika od orkiestr, powiedziałem, że płotce próbuje się dorobić płetwę rekina. W świetle ostatnich wydarzeń muszę powiedzieć, że tym razem przeszacowałem rząd PO-PSL. Oni nie są zdolni aż do takiej przebiegłości. Skandal wywołany przez Sikorskiego wybuchł w przededniu Święta Zmarłych. To dobra okazja, by zapalić temu rządowi świeczkę.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail