Opinie. Bogdan Święczkowski: To może nie sukces służb, ale prowokacja Rosjan

2014-10-21 4:00

Bezsprzecznie tych dwóch zatrzymanych to jedynie wierzchołek góry lodowej. Pamiętajmy, że nie wiemy, czy i jakie czynności operacyjne prowadzono, jakie ustalenia poczyniono. Gdyby były przeprowadzone, zapewne nie skończyłoby się jedynie na tych zatrzymaniach, ale na wielokrotnie większej liczbie aresztowanych.

"Super Express": - Dowiadujemy się coraz więcej szczegółów dotyczących dwóch szpiegów pracujących na rzecz rosyjskiego wywiadu wojskowego. Dowiemy się też, że oto tymi dwoma zatrzymaniami rozbito całą rosyjską agenturę w Polsce?

Bogdan Święczkowski: - Bezsprzecznie tych dwóch zatrzymanych to jedynie wierzchołek góry lodowej. Pamiętajmy, że nie wiemy, czy i jakie czynności operacyjne prowadzono, jakie ustalenia poczyniono. Gdyby były przeprowadzone, zapewne nie skończyłoby się jedynie na tych zatrzymaniach, ale na wielokrotnie większej liczbie aresztowanych. Pamiętajmy, że z reguły agenci czy oficerowie pod przykryciem nie działają w próżni, ale mają różnego rodzaju pomocników, zleceniodawców czy odbiorców. Na razie nie mamy też żadnych doniesień, żeby w toku przeszukania ujawniono jakieś urządzenia czy materiały, które dowodziłyby, że pozyskane informacje były przekazywane pośrednikom czy innym osobom. Jeśli chodzi o oficera wojska, to wiemy, że dostał zarzut przekazywania informacji, bo mamy tu taką kwalifikację czynu. Natomiast jeśli chodzi o prawnika, to ma "tylko" zarzut z paragrafu o udziale w obcym wywiadzie.

- Z tego, co wiemy o tym prawniku, to można powiedzieć, że miał być swego rodzaju agentem wpływu? Miał m.in. zadbać o to, że będzie zapraszany do mediów i będzie występował jako ekspert.

- Powinny być przeprowadzone bardzo szczegółowe czynności i poczynione bardzo szczegółowe ustalenia. Sytuacja jest bowiem dość dziwna. Ma podwójne obywatelstwo polsko-rosyjskie i jego umiejscowienie powinno wzbudzać zainteresowanie służb. Niestety, odnoszę nieodparte wrażenie, że być może jest to nie do końca sukces kontrwywiadowczy, a prowokacja rosyjskich służb.

- Co ma pan na myśli?

- Mogło to być po prostu wystawienie mniej znaczących agentów z ich siatki szpiegowskiej po to, by osoby ważniejsze miały zapewnione bezpieczeństwo.

- Ci dwaj zatrzymani mieli uśpić czujność polskich służb?

- Nie można wykluczyć, że polskie służby zbliżyły się do najważniejszych źródeł informacji, w związku z czym postanowiono poświęcić pomniejszych agentów. Oczywiście, to jedna z hipotez, która musi zostać bardzo dokładnie przebadana przez ABW i prokuraturę.

- Pojawiają się głosy, że aresztowanie obu panów i takie nagłośnienie tej sprawy przez polskie służby ma na celu wystraszenie agentury GRU w Polsce i sparaliżowanie na jakiś czas jej pracy. Coś jest na rzeczy?

- Uważam, że ta sprawa mogła zaistnieć z trzech powodów. Po pierwsze, skończyła się gra operacyjna, osiągnięto założone przez polski kontrwywiad cele, nie widziano powodu, żeby sprawę kontynuować, więc zakończono ją zatrzymaniami. Wydaje się to akurat mało prawdopodobne, ponieważ przedstawiciele służb kontrolowali te osoby tylko kilka miesięcy, a grę operacyjną prowadzi się latami. Poza tym, jak wiemy z doniesień medialnych, osoby te nie były szczególnie wartościowymi źródłami. Druga wersja jest taka, że służby zachowały się nieprofesjonalnie, co spowodowało, iż osoby te zorientowały się o prowadzonej wobec nich inwigilacji, i powstała konieczność natychmiastowego ich zatrzymania, bo inaczej mogłyby zniknąć lub w inny sposób uniknąć odpowiedzialności. Wreszcie po trzecie, mogło chodzić o to, że polskie władze polityczne chciały upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.

- Czyli?

- Jak wiemy, najważniejsze osoby w państwie były poinformowane o mających nastąpić czynnościach. W związku z tym, z jednej strony mogła to być przestroga dla GRU czy FSB, żeby w Polsce nie działali, a z drugiej pokazanie opinii publicznej nowej premier jako żelaznej damy, która dba o bezpieczeństwo państwa. Nagłośnienie tej sprawy mogło być więc decyzją polityczną na potrzeby zewnętrzne i wewnętrzne.

- Myśli pan, że służby mogłyby sobie pozwolić w tej poważnej skądinąd sprawie na grę czysto polityczną?

- Służby nie mają nic do powiedzenia. Służby realizują decyzje politycznych nadzorców. Nie są one niezależne, ale podlegają bezpośrednio nadzorowi politycznemu - w tej chwili ministrowi Cichockiemu - szefowi Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i jednocześnie ministrowi koordynatorowi ds. służb specjalnych.

- A czy to pogrożenie palcem, żeby rosyjski wywiad się opanował, ma szansę być skuteczne? Kogoś z rosyjskich służb może to wystraszyć?

- Polskie władze polityczne mogły uznać, że będzie to sygnał ostrzegawczy dla rosyjskich służb specjalnych. Proszę wziąć jednak pod uwagę, że jednocześnie jest to spore zagrożenie dla polskiej agentury w Rosji. Należy się bowiem spodziewać w najbliższym czasie retorsji ze strony Rosji i być może jacyś polscy agenci zostaną zatrzymani. Zobaczymy, czy decyzja o zatrzymaniu tych dwóch osób zostanie jeszcze wzmocniona decyzjami dyplomatycznymi, czyli uznaniem za persona non grata dyplomatów rosyjskich, którzy zostali zidentyfikowani jako rezydenci GRU w Polsce.

Zobacz też: Opinie Super Expressu. Leszek Miller: małe jest ważne

- Pana zdaniem, lepiej by było, jeśli całą sprawę rozstrzygnięto by po cichu, bez nagłośnienia tego w mediach?

- Rok temu pisałem tekst o kondycji polskiego kontrwywiadu, w którym zawarłem informacje, że wszystkie najważniejsze służby na świecie uznają, że największą porażką jest zatrzymanie oficerów czy agentów obcych służb. Najważniejsze jest prowadzenie z nimi gry operacyjnej czy próba ich przewerbowania. Inna sprawa, że polskie prawo na to nie pozwala. Służby muszą działać w szarej strefie. W 2007 roku proponowałem wprowadzenie zmian w tym zakresie - tzw. szpiega koronnego, ale niestety zaniechano tego.

- Dlaczego przewerbowanie byłoby lepsze?

- Gdyby jakiś oficer GRU chciałby przejść na naszą stronę i ujawnić całą agenturę, to nie mamy możliwości zaproponowania mu zmiany tożsamości, zapłacenia mu czy zapewnienia bezkarności. A przecież jak działają Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania? Weźmy Suworowa czy Litwinienkę - oni przeszli na stronę Zachodu. To nie jest żaden wymysł, ale wieloletnia tradycja służb.

- Pana zdaniem zatrzymani mogą doprowadzić do innych członków siatki tworzonej przez Rosjan?

- Jesteśmy oczywiście w sferze hipotez, ale hipotetycznie, gdyby takie osoby zostały poddane długotrwałej profesjonalnej obserwacji i inwigilacji, także z oficerem prowadzącym, to być może pozostałe osoby w tej "siatce szpiegowskiej" zostałyby ujawnione. Tego nie wiemy. Na pewno teraz jest już za późno, bo jeżeli sprawa wyszła na etap postępowania przygotowawczego, to wszystkie te osoby zostały wycofane albo zostały "uśpione".

- Jeśli teraz dodatkowo zostaną wydaleni rzekomi rezydenci GRU, przyjadą nowi i trzeba będzie poświęcić czas na ich rozpracowanie?

- Na pewno trzeba będzie poświęcić kilka dobrych miesięcy, żeby rozpoznać nowe zagrożenia.

- Lepiej w takiej sytuacji nie dekonspirować tych rezydentów, których już znamy?

- Nie chcę też demonizować niekompetencji obecnej władzy. Nie wiemy, jak było. Być może nie było takiej możliwości czy takiej potrzeby. Patrząc jednak na to z zewnątrz, można odnieść wrażenie, że nie było to przeprowadzone tak jak należy. Kto wie, może było inaczej.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail