"Super Express": - Dużo mówi się o tym, że Radosław Sikorski odejdzie z rządu w nowym rozdaniu. Równie dużo mówi się o tym, że nie powinien, ponieważ w obecnej sytuacji międzynarodowej jest absolutnie niezbędna ciągłość funkcji szefa MSZ. Sikorski musi zostać?
Dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas: - Sikorski to nie jest człowiek nie do zastąpienia. Polityka międzynarodowa nie opiera się na personalnych kontaktach i przyjaźniach ministrów spraw zagranicznych. Graczami są tu państwa lub organizacje państw, a nie indywidualne osoby. Na przykład tak znacząca pozycja Stanów Zjednoczonych nie wynika z tego, że sekretarze stanu są geniuszami, którzy przerastają całą ludzkość, ale z supermocarstwowych zasobów i statusu tego kraju.
- Czyli za Sikorskim pan by nie płakał, jeśli dane by mu było odejść z rządu?
- W ogóle nie płaczę za odchodzącymi z urzędu politykami. Takie emocje zarezerwowane są dla innych sytuacji. Oczywiście ma znaczenie, czy kandydat, któremu przyjdzie go zastąpić, będzie kompetentny. Ale nie jest tak, że nominacja dla kogoś, kto jeszcze nie zaprzyjaźnił się z szefami choćby niemieckiej czy francuskiej dyplomacji, będzie oznaczała odcięcie Polski od tych krajów i niemożliwość dialogu z nimi. Nowy minister z urzędu stanie się poważnym partnerem dla kolegów i koleżanek w świecie w takim stopniu, w jakim Polska ma pozycję międzynarodową, a nie ze względu na swoją rozpoznawalność.
- Na miejscu Ewy Kopacz miałby pan podstawy, żeby znaleźć jakieś zasługi Sikorskiego, które podpowiadałyby, że warto mieć go w swoim rządzie?
- Ewentualna decyzja o zmianach na tym stanowisku nie może dziwić. Jest dość naturalna, zwłaszcza że Sikorski to jedyny minister, który sprawował swoją funkcję od początków rządów PO.
Zobacz też: Opinie Super Expressu. Andrzej Szczęśniak: Nie było zmniejszenia dostaw
- To jest moment na pewne podsumowanie drogi Sikorskiego w MSZ. Jak pan te jego siedem lat w ministerstwie ocenia?
- Bardzo trudno siedem lat bycia ministrem podsumować, tym bardziej że przypadły one na burzliwą epokę. Niemniej widać pewne miarodajne efekty polityki Radosława Sikorskiego. Często są to efekty bardzo niedobre.
- Co by pan mu zarzucił?
- Chodzi choćby o to, że Polska została wyeliminowana z grupy państw próbujących zakończyć wojnę na Ukrainie. To nagła porażka polskiej dyplomacji, która oznacza przynajmniej czasowe zanegowanie gigantycznego wkładu Polski w niepodległość Ukrainy i szerzej, wspieranie procesu rozpadu Związku Radzieckiego tak, aby ten proces był jak najbardziej pokojowy. Polska wniosła w to duży wkład o historycznym znaczeniu, zapobiegając choćby odżywaniu starych konfliktów polsko-ukraińskich. Teraz nagle Polska zostaje zmarginalizowana. To bardzo duże obciążenie polityki Radosława Sikorskiego w jego - wszystko na to wskazuje - zmierzającej do końca karierze szefa polskiej dyplomacji.
- Równie dużo jak o jego odejściu z MSZ i rządu mówi się o tym, że miałby zostać marszałkiem Sejmu. Byłby to zasłużony awans?
- Nie zasługi powinny uzasadniać powierzanie ważnych funkcji w państwie, ale kompetencje i umiejętności. Ze wszystkich stanowisk państwowych są dwa, które wymagają przynajmniej tak samo dużo dyplomacji jak funkcja szefa MSZ. To urząd prezydenta i marszałka Sejmu. Czy ministrowi Sikorskiemu wypróbowanych zdolności dyplomatycznych wystarczy? Niech każdy ocenia sam.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail