"Super Express": - Dziennikarz Endy Gęsina-Torres dostał 2 tys. zł grzywny za złamanie prawa: składanie fałszywych zeznań i fałszowanie dokumentów. Zrobił to, aby dostać się do ośrodka dla uchodźców i sprawdzić, jakie panują w nim warunki. Sądy w Polsce nie znają pojęcia działań w imię interesu publicznego?
Dr Dominika Bychawska:- Całe rozumowanie sądu w tej sprawie jest błędne. Sąd nie wziął pod uwagę formy tej publikacji, zaostrzając karę - bo tak naprawdę sąd okręgowy zaostrzył wyrok sądu rejonowego. Oparł się na tym, że nic nowego do sprawy ten reportaż nie wniósł.
Zobacz też: Opinie w Super Expressie. Stanisław Drozdowski : Merkel rządzi... z Putinem
- To by coś zmieniło?
- Sąd popełnił duży błąd. Zupełnie nie zastanowił się nad tym, że wcześniejsze publikacje na temat sytuacji w ośrodkach dla uchodźców były publikacjami specjalistycznymi. Ich charakter i zasięg jest zupełnie inny niż zasięg informacji pojawiających się w telewizji. Krąg odbiorców reportażu Torresa był dużo szerszy. Przedostanie się tematu do opinii publicznej było znaczące. Jeśli chodzi o sankcję, to uważam, że jest zbyt surowa. W ogóle nie powinno dojść do wniesienia aktu oskarżenia w tej sprawie - interes publiczny w pokazywaniu nadużyć ze strony władz jest tu silny. Jeśli jednak został wniesiony, to sąd jednak powinien samodzielnie doszukać się tego interesu publicznego.
- Nie boi się pani, że ten wyrok będzie kneblem założonym na usta dziennikarzy w Polsce?
- Jeżeli chodzi o samą technikę zbierania informacji poprzez prowokację, na pewno znacząco ograniczy tego typu działania. Ta sprawa mogła też być okazją dla sądu, żeby wskazać jakieś wytyczne i pokazać, co wolno dziennikarzom. Tu sąd po prostu powiedział, że dziennikarzom nic nie wolno i nie ma żadnego interesu publicznego w tym działaniu, i dalsze istnienie techniki w postaci prowokacji dziennikarskiej nie ma racji bytu.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail