Pamiętacie państwo, w jaki sposób wykończono w Łodzi przemysł lekki? W zasadzie z dnia na dzień okazało się, że gigantyczne fabryki zatrudniające tysiące ludzi są nieopłacalne. Przez ponad sto lat były opłacalne i nagle okazało się, że nie są. Więc na bruk wyrzucono tysiące szwaczek i prządek, a ruiny wielkich fabryk straszą dziś w centrum wyludniającej się Łodzi albo zostały zamienione na hipermarkety.
Czy rząd bał się szwaczek i prządek? Nie. Czy groziły rozwaleniem Sejmu? Nie. Czy poszły uzbrojone na Warszawę palić opony? Nie. Czy politycy bali się, że głosy szwaczek mogą zadecydować o ich politycznej śmierci? Nie. Dlaczego Łódź wymiera? Bo politycy się nie bali.
Pamiętacie państwo sprawę ACTA, czyli chęć ograniczenia wolności w Internecie i początkowe buńczuczne słowa Tuska, że tak się właśnie stanie? Młodzi internauci ku zdziwieniu rządu wyszli tłumnie na ulice wielu miast i solidarnie protestowali przeciw tej głupocie. Czemu Tusk natychmiast zmienił zdanie? Ze strachu. Tego prawa nie wprowadzono, ponieważ Tusk się po prostu bał, że przegra wybory.
Dlaczego Kopacz uległa górnikom? Tak, ze strachu. Zostawmy w tym przypadku dywagacje, czy we wszystkich tych przypadkach reagowano prawidłowo, czy nieprawidłowo. Pokazuję motywację ludzi przy władzy. Normalnie powinni się kierować dobrem tego kraju, które byłoby określone w strategii czy programie politycznym. Ale nie ma takiej strategii. Jest zbiór niezbornych, przypadkowych, często wymuszonych przez lobbystów ruchów działających na korzyść grup interesów.
Czemu dziś to wszystko piszę? Bo właśnie obserwuję, że rząd zastanawia się, czy bać się frankowiczów, czy nie. Czy wyjdą niebezpiecznie na ulice, czy tylko trochę poskandują. Czy państwo powinno rzucić ich na pożarcie niekoniecznie polskich banków, czy też powinno bronić ekonomicznych interesów Polaków? To teoretycznie ciekawe pytania. Praktyka mówi prościej: tylko strach polityków może ich zmusić do zmiany prawa i zaryzykowania konfliktu z bankami.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail