Pani premier wygłasza bardzo budujące sentencje. Na przykład: "Tylko gdy wszystkie siły polityczne będą współpracować i się szanować, Polska będzie osiągała kolejne sukcesy". SLD nie trzeba namawiać, proszę bardzo. Oto w tych dniach zaproponowaliśmy, by rząd wspólnie z opozycją rozwiązał problem setek tysięcy Polaków, którzy zaciągnęli kredyty hipoteczne w obcej walucie. Wiemy, jak to zrobić. Okazuje się, że z nami pani premier nie chce "osiągać kolejnych sukcesów". Pani premier wyraźnie lepiej słyszy na prawe ucho niż na lewe. Doświadczyliśmy tego wielokrotnie, gdy była marszałkiem Sejmu, doświadczamy także teraz, gdy jest premierem. Dziesięć dni przed ogłoszeniem apelu o współpracę koalicja PO-PSL odrzuciła projekt ustawy naszego autorstwa, której celem była podwyżka najniższych emerytur o 200 zł. Proponowaliśmy, żeby sfinansować ją z pieniędzy przekazanych niedawno z OFE do ZUS. Rząd pani premier uznał jednak, że najniżej uposażeni emeryci za 814 zł miesięcznie też świetnie sobie poradzą. Pani premier chętnie natomiast porozmawia z nami o obywatelskich budżetach gminnych. Co to obchodzi emerytów żyjących za 814 złotych miesięcznie? Ich świat zapisany jest w pobliskim sklepiku, gdzie w zeszycie spisane są ich długi, a nie w przyszłych budżetach obywatelskich.
Przeczytaj też: Opinie. Leszek Miller: Frajerzy nie płaczą
Pani Ewa Kopacz od początku sprawowania urzędu premiera gra rolę polityka, któremu kraj dopiero co wpadł w ręce. Tymczasem jest ona jednym z filarów, na którym od siedmiu lat wspiera się rząd PO-PSL. Nie bardzo więc rozumiem, czym jest tak bardzo zaskoczona. Skoro było tak dobrze, to dlaczego tyle ma do naprawienia, że aż potrzebuje pomocy opozycji?
Cóż jednak chce zrobić przede wszystkim? Doprowadzić do zgody między PO i PiS! Proszę bardzo, niech się godzą. Przecież to oni się kłócili przez siedem lat. Ich kłótnie, ich zgoda.
Mam wrażenie, że propozycja pani premier nie jest szczera. Zaproponowany temat rozmowy, jak i jej termin jednoznacznie wskazują, że reżyserem tego wydarzenia jest kalendarz wyborczy. Sam pomysł "spotkania ponad podziałami" też zresztą nie jest oryginalny. Jako pierwszy uciekł się do niego przed wyborami do Parlamentu Europejskiego premier Donald Tusk. Tematem było wtedy stanowisko Polski wobec konfliktu na Ukrainie. Wziąłem w tym spotkaniu udział. Niestety, chcąc nie chcąc, opozycja stała się przez to żyrantem późniejszej polityki wschodniej, na którą SLD nie miał żadnego wpływu, choć ocenialiśmy ją krytycznie.
"Skończmy te jałowe spory. Możemy się różnić, ale nie musimy się zwalczać", apeluje pani premier do opozycji. Pięknie, tyle że spór jest istotą polityki! Walka polityczna również. To jest creme de la creme demokracji.
Koalicja PO i PSL sprawuje władzę od siedmiu lat, nie oglądając się na opozycję. Rząd nie był skłonny do żadnej poważnej rozmowy, do najmniejszych kompromisów. Jego prawo, ma większość, a jak wiadomo królową sali sejmowej jest arytmetyka. Niech więc PO i PSL rządzą do końca na własny rachunek. Ale z zaproszenia na dziś skorzystam. Premierowi się nie odmawia, zwłaszcza kobiecie premierowi.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail