Z opinii biegłych, do której dotarło radio TOK FM wynika, że nie ma dowodów na to, że w samolocie, którym leciała polska delegacja z prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele, doszło do wybuchu. Opinia, którą poznała dziennikarka radia, została przygotowana dla śledczych prowadzących sprawę katastrofy smoleńskiej. - Biegli dowodzą, że fakt przecięcia lewego skrzydła tupolewa przez brzozę został bezspornie udowodniony - czytamy na tokfm.pl. Biegli mieli także nie znaleźć śladów działania ognia, wysokiej temperatury albo zniszczeń, które mogłyby być spowodowane wysokim ciśnieniem. A to właśnie wyklucza, że w tupolewie miałoby dojść do wybuchu. Zdaniem biegłych w ziemię na lotniku pod Smoleńskiem miał uderzyć kompletny samolot, a uszkodzenia jakie miała maszyna pochodziły od zderzenia z brzozą.
A jeszcze nie tak dawno Antoni Macierewicz mówił: - Ustaliliśmy, że doszło do eksplozji, która ostatecznie samolot zniszczyła. To sprawa zasadnicza, bo jest jeszcze wiele dodatkowych szczegółów. Obecnie wiemy dużo więcej. Znaleźliśmy w zapisie jednego z rejestratorów moment eksplozji, został zidentyfikowany. Zajmujemy się obecnie jego analizą i wykluczeniem wszystkich możliwości innej interpretacji tego elektronicznego zapisu - takie słowa padły w zeszłym roku na zjeździe szefów klubów "Gazety Polskiej" w Spale.