Olgierd Annusewicz

i

Autor: Wojciech Olszanka

Olgierd Annusewicz: PO straci, cokolwiek by zrobiła

2015-08-22 4:00

Decyzja, czy to referendum się odbędzie, zależy od Senatu, a tam PO ma większość. Jeśli zgodzą się, by je przeprowadzić, kampania wyborcza zostanie zdominowana przez kwestie, o które chce pytać prezydent w referendum. Pozostałe tematy nie będą miały znaczenia. PiS najpierw wyciśnie łzy wyborców sześciolatkami, a potem zapyta, jak długą chcą pracować, mówi dr Olgierd Annusewicz w rozmowie z "Super Expressem".

"Super Express": - Zgodnie z oczekiwaniami prezydent ogłosił referendum ws. Lasów Państwowych, sześciolatków i wieku emerytalnego na 25 października, czyli w dniu wyborów parlamentarnych. Pana zdaniem Andrzej Duda zastawił na Platformę pułapkę?

Dr Olgierd Annusewicz: - Zdecydowanie tak. Było to zresztą jasne już od momentu, kiedy pomysł drugiego referendum się pojawił. PO cokolwiek by w tej sprawie zdecydowała, po prostu straci.

- W jaki sposób?

- Decyzja, czy to referendum się odbędzie, zależy od Senatu, a tam PO ma większość. Jeśli zgodzą się, by je przeprowadzić, kampania wyborcza zostanie zdominowana przez kwestie, o które chce pytać prezydent w referendum. Pozostałe tematy nie będą miały znaczenia. PiS najpierw wyciśnie łzy wyborców sześciolatkami, a potem zapyta, jak długą chcą pracować.

- Co jeśli Senat głosami Platformy odrzuci wniosek prezydenta?

- PO narazi się na oskarżenia, że jest antyobywatelska, lekceważąc głosy Polaków, którzy tłumnie poparli pytania o Lasy Państwowe, sześciolatki i wiek emerytalny.

- Najlepszym sposobem na rozbrojenie tej bomby dla PO będzie odrzucenie prezydenckiego wniosku na pierwszym możliwym posiedzeniu Senatu i liczenie, że przez dwa miesiące do wyborów Polacy o tej "antyobywatelskości" po prostu zapomną?

- To być może jedyne rozwiązanie tego problemu dla PO. Nie tyle jednak rozbroi ono tę bombę, ale co najwyżej ograniczy siłę jej wybuchu.

- Jak pan traktuje wczorajsze wystąpienie Ewy Kopacz, która w reakcji na wniosek głowy państwa ogłosiła, że dobrze by było, aby Andrzej Duda był prezydentem wszystkich Polaków i zapytał w referendum także o kwestie in vitro czy finansowanie Kościoła? To próba przejścia PO z defensywy do ofensywy?

- Nie traktuję tego jako próby przejęcia inicjatywy przez PO. To raczej próba znalezienia dobrego wytłumaczenia dla odrzucenia wniosku o referendum przez Senat. Rozumiem, że taktyka jest taka, że Ewa Kopacz zgłasza pomysł nowych pytań, prezydent je odrzuca, to wygodnie będzie pani premier ogłosić, że jeśli referendum dotyczyć ma tylko kwestii ważnych dla jednej partii, to senatorowie PO odrzucą wniosek. Będzie to usprawiedliwienie dla działań Platformy. Zobaczymy, na ile skuteczne. W każdym razie dla Ewy Kopacz to najlepsze wyjście.

- Myśli pan, że jeśli PO odrzuci wniosek o referendum, to prezydent znowu ją zaszachuje, zgłaszając do Sejmu projekty ustaw dotyczące kwestii, o które chce zapytać Polaków?

- Coś takiego, oczywiście, może się pojawić. Prezydent Duda był kandydatem PiS i nie liczmy na to, że będzie teraz grał rolę apolitycznego arbitra. Tyle, że wniosek o referendum to jedna strona A4, a zgłoszenie ustawy to dużo bardziej skomplikowany proces, który wymaga dłuższej pracy przygotowawczej i analitycznej. Dużo łatwiej złożyć jest wniosek o referendum.

Zobacz: Andrzej Stankiewicz: Drugie referendum to przewidywalna rozgrywka o władzę