"Super Express": - Po prawie trzech latach odmrożono w Sejmie projekty ustaw dotyczących dekomunizacji przestrzeni publicznej. Jak się pani odnosi do takich inicjatyw?
Olga Johann: - Odnoszę się do nich z pełnym entuzjazmem. Państwo polskie nie zdaje egzaminu, ponieważ przez tyle lat nic się nie zmieniło w sprawie dekomunizacji przestrzeni publicznej. Pomniki na cześć żołnierzy Armii Czerwonej są pomnikami wdzięczności, a ja nie widzę powodów, dla których mielibyśmy być im wdzięczni. Jak wyglądało przejście radzieckich żołnierzy przez naszą ziemię, każdy wie. Te pomniki nie dość, że są drażniące, to jeszcze uczą dzieci i młodzież fałszu historycznego.
- Potrzebna jest odgórna inicjatywa?
- Przykład Ostrołęki - miasta, które bardzo dobrze poradziło sobie z dekomunizacją przestrzeni publicznej, pokazuje, że można ją skutecznie przeprowadzić. Jednak poza Ostrołęką nie mamy aż tak odważnych prezydentów miast, więc jeżeli ten proces nie zostanie zarządzony odgórnie, to czarno widzę szanse na sukces.
- W Warszawie od lat ciągnie się niekończąca historia z pominikiem Braterstwa Broni zwanym potocznie pomnikiem "czterech śpiących".
- Gdy rozpoczęły się prace związane z budową drugiej linii metra, Rada Warszawy podjęła decyzję, że na czas realizacji inwestycji pomnik ma zostać przeniesiony. Potem miał wrócić, z tym że niedokładnie na to samo miejsce. Po wielu protestach wysyłanych do pani prezydent, podjęliśmy decyzję, aby ułatwić jej trochę zadanie. Wróciliśmy do tej uchwały, zmieniając ją tak, żeby zostawić potwierdzenie tego, że na czas remontu pomnik ma zostać przeniesiony, bez mówienia o tym, co dalej z nim należy zrobić, gdzie powinien się znaleźć po zakończeniu prac związanych z budową II linii metra. Według nas był to gest elegancki wobec pani prezydent Gronkiewicz-Waltz. Oddaliśmy jej inicjatywę, nie narzucając, gdzie pomnik ma ostatecznie stać. Sugestie zarówno mieszkańców, jak i nasze co do dalszych losów pomnika były takie, aby został on przeniesiony na cmentarz żołnierzy radzieckich. Chcieliśmy złożyć taki projekt uchwały, jednak okazało się, że nie do końca dobrze został on sformułowany. Gdy doprowadziliśmy wszystko do porządku, otrzymaliśmy w końcu odpowiedź.
- Jaką?
- Niestety, pani prezydent wydała negatywną opinię. W uzasadnieniu dowiedzielismy się, że wśród powodów takiej decyzji było niepodanie miejsca, gdzie pomnik "czterech śpiących" ma zostać przeniesiony, oraz informacji, ile taka operacja będzie kosztowała.
Zobacz też: Tomasz Walczak: Kaczyńskiego wielka ucieczka do przodu
- W Warszawie mamy al. Armii Ludowej. To olbrzymia arteria, jedna z głównych w Warszawie. I ta nieszczęsna nazwa. Istnieje jakaś szansa na jej zmianę, co można w tej sprawie zrobić?
- Już dawno występowaliśmy o zmianę nazwy al. Armii Ludowej. I nie ukrywam, że jeśli chodzi o tę ulicę, to wiązaliśmy z nią wielkie nadzieje. Sądziliśmy, że uda się zmienić nazwę, jeśli nie na całej długości, to chociaż w odniesieniu do fragmentu tej ulicy - na odcinku od Wisły do placu na Rozdrożu. Decyzja co do zmiany nazwy zaledwie krótkiego fragmentu wynikała z tego, że zawsze podnoszony był argument finansowy. Koszty związane ze zmianą dowodów osobistych czy szyldów, pieczątek, jakie mieliby ponieść mieszkańcy dekomunizowanych ulic oraz firmy mające przy nich swoje siedziby. Tak się składa, że na wytypowanym fragmencie al. Armii Ludowej nic nie ma, nie stoi tam żaden budynek. Jednak i ta inicjatywa została zablokowana i nastała głucha cisza.
- Problemem jest nie tylko dekomunizacja. Wielu polskich bohaterów czeka na dziejową sprawiedliwość w dołach śmierci, a ich ekshumacje są blokowane. Widzi pani jakieś rozwiązanie?
- Oczywiście. To jest jak najbardziej możliwe, istnieje tylko problem dobrej woli. Tutaj tzw. góra, jakiś fragment władzy państwowej powinien ruszyć tę sprawę. Pomijając już kwestie tego, kto leży nad nimi. Jeżeli mamy wygrzebać naszych biednych bohaterów, chociażby po to, żeby pokazać, co myślimy, to moim zdaniem groby znajdujące się ponad ich doczesnymi szczątkami powinny zostać przeniesione w inne miejsce na koszt państwa. I nie byłoby to żadnym bezczeszczeniem. Myślałam, że mówi się o tym już na tyle dużo, że dociera to do decydentów. Jednak mam wrażenie, że objawia się tu zupełnie dla mnie niezrozumiały strach przed Wschodem.
Zobacz też: Opinie. Mirosław Skowron: Adam Hofman na premiera?
- Wschód często się angażuje, Rosjanie protestują przeciwko dekomunizacji przestrzeni publicznej w Polsce.
- Miałam w rękach polsko-rosyjską umowę i jest tam napisane, że chodzi o szczątki żołnierzy. Pod pomnikami ich z reguły nie ma, a wtedy gdy są, można je przecież przenieść na cmentarz, a więc miejsce właściwe dla pochówku.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail