OPINIE Warzecha

i

Autor: GRAFIKA SE Radosław Ślusarczyk OPINIE Warzecha

Olbrzymie mandaty. Rządowy pomysł w natarciu. "Połajanki malkontenta"

2021-08-13 5:31

W Sejmie ostatnio doszło do sporych kontrowersji. Miało to związek z ustawą lex TVN, która została przyjęta przez posłów w środę. Jednak "na tapecie" znalazł się także inny pomysł. Rządowy pomysł podniesienia ceny za mandaty także niesie ze sobą sporo kontrowersji. W najnowszym felietonie pisze o tym Łukasz Warzecha.

Skandaliczna hucpa rządu

Rządowy projekt nowych stawek mandatów to skandaliczna próba złupienia obywateli na potrzeby grzęznącego budżetu. Nie ma to nic wspólnego z dbaniem o bezpieczeństwo na drogach. Stawki wielokrotnie przekraczają waloryzację dotychczasowych sum. Jedno wykroczenie – bez żadnych groźnych skutków – odbierze przeciętnemu Polakowi miesięczne zarobki.

W niektórych przypadkach wygląda to tak, jakby nowe kary wymyślał ktoś naprawdę niespełna rozumu. Np. mandat za kolizję – zdarzenie, którego skutkiem jest szkoda materialna, czyli np. lekkie otarcie zderzaka – ma wynieść minimum 1500 zł! Proszę sobie teraz wyobrazić, ilu cwaniaków będzie w ten sposób szantażować innych. Cwaniak nagle zahamuje, my wjedziemy mu lekko w tył, a on powie do nas: „Dawaj pan tysiaka albo wzywam policję i zapłacisz pan dodatkowo półtora”. Rząd przychyla cwaniakom nieba.

Kara za przekroczenie prędkości o 30 km na godz. ma wynieść 5 tys. zł. To drakońska stawka, w wielu przypadkach całkowicie nieproporcjonalna do stwarzanego zagrożenia. Jeszcze wyższa ma być kara za niewskazanie osoby prowadzącej pojazd w momencie popełniania wykroczenia – aż 8 tys. zł. Jeśli w rodzinie samochodem jeździ więcej niż jedna osoba, trzeba chyba zacząć prowadzić książkę pojazdu, bo inaczej narażamy się na rujnującą karę. Wątpliwa jest zresztą jej konstytucyjność – nikt nie ma obowiązku dostarczać informacji przeciwko samemu sobie, to jedna z podstawowych reguł prawnych.

1500 zł będzie groziło za naruszenie przepisów względem pieszych, a te – przypominam – zmieniły się ostatnio, tyle że nie zmieniła się przy tym infrastruktura. Od kierowców zatem wymaga się, żeby nabyli mocy nadprzyrodzonych i byli w stanie dostrzec pieszych przy przejściach tam, gdzie jest to zwyczajnie niemożliwe.

Można się różnić w ocenie tego, jak jeżdżą polscy kierowcy, a także tego, jakimi środkami można to zmienić. Ale ten projekt to zwykła hucpa, której główne skutki będą dwa. Po pierwsze – bezprecedensowy wzrost liczby spraw w sądach. Po drugie – radykalny wzrost łapówkarstwa w drogówce. Zadziała prosta kalkulacja: ryzyko, które się nie opłacało przy mandatach rzędu 300 czy 500 zł i łapówkach na poziomie 100 czy 200 zł, zacznie się opłacać przy mandatach w wysokości 1,5 tys. czy 3 tys. zł i łapówkach rzędu tysiąca złotych. Dlatego każdy rozsądny parlamentarzysta, dla którego bezpieczeństwo na drodze jest czymś więcej niż ideologią, powinien ten pomysł zwalczać lub przynajmniej domagać się, żeby określone w nim stawki dostosować do możliwości finansowych Polaków.

Nie miejmy złudzeń: mamy do czynienia z władzą skrajnie populistyczną, więc i ten projekt jest skrajnie populistyczny. Populistyczna władza potrzebuje pieniędzy, które będzie mogła rozdawać, i te pieniądze będzie od nas wyciągać poprzez mandaty. Które będą płacić ci sami, którzy potem te pieniądze dostaną na konto jako łapówkę od tejże władzy. Kto się na to nabierze?

Jarosław Gowin wyrzucony z rządu. Morawiecki zdecydował