"Super Express" już w połowie lipca pokazywał, że Andrzej Duda uwielbia szybko jeździć na skuterze po Bałtyku. Minęło kilka tygodni i prezydent ponownie pruł morskie fale na swojej rakiecie. A że maszyna ma aż 260 koni mechanicznych, a do 50 kilometrów na godzinę rozpędza się w niewiele ponad dwie sekundy, było na czym poszaleć. I właśnie tak było w sobotę. Prezydent mknął po błękicie morza, bawił się swoim cudeńkiem przez dobre kilkadziesiąt minut, by w pewnym momencie, wywijając niemal piruety, wpaść do wody. Na szczęście nic mu się nie stało. Dzień po tym upadku (czyli w niedzielę) Andrzej Duda wybrał się do kościoła w Juracie. I trzeba powiedzieć, że żadnych oznak bólu u prezydenta widać nie było. - W tej zatoce nic się nie może stać, to bezpieczne miejsce, nie ma żadnych fal, a zatoka jest płytka. Tam dzieci się bawią sto metrów od brzegu. Nie było żadnego dramatu, syn jest sprawny, żadne wypadki tu nie wchodzą w grę - usprawiedliwia prezydenta jego ojciec Jan Tadeusz Duda. Ale były poseł PiS i legendarny bramkarz polskiej reprezentacji w piłce nożnej Jan Tomaszewski (69 l.) przestrzega przed takim myśleniem. - Apelowałbym o to, aby Duda na czas prezydentury dla swojego bezpieczeństwa zrezygnował ze skutera. Nie można tak ryzykować! - mówi nam Jan Tomaszewski.
Zobacz: Duda o zaproszeniu KOD na obchody Sierpnia: BEZCZELNA prowokacja
Przeczytaj też: Wypadek posła Wójcikowskiego. Kto kłamie?
Polecamy: Piękny gest Marty Kaczyńskiej - tak uczciła urodziny mamy ZOBACZ