"Super Express": - Był pan jednym z pierwszych czytelników i recenzentów książki Artura Domosławskiego. Dlaczego pańskim zdaniem wybuchła wokół niej tak gorąca debata? Czy przez to, że do tej pory tego typu biografie u nas nie powstawały, czy dotknął on postaci dla wielu pomnikowej?
Andrzej Stasiuk: - Uważam, że dobre książki powinny być kontrowersyjne. Powinny zmuszać do myślenia, do sporu ze światem. Niestety, Polacy tego nie lubią, bo lubią sobie uklęknąć przed złotym cielcem, bałwanem albo totemem i radośnie pobekiwać: nasz ci on, z naszego plemienia. Oczywiście najważniejszy jest tutaj kult papieski, ale nie tylko. Jako urodzeni politeiści chcielibyśmy mieć też pomniejsze kulty. W tym także kult "Kapuściński". Książka Domosławskiego takich potrzeb nie zaspokaja.
Przeczytaj fragmenty książki "Kapuściński non-fiction"
- Co uznałby pan w tej książce za najbardziej istotne, za jej największą wartość?
- Najważniejsza w "Kapuściński non-fiction" jest wielowymiarowość i wielopostaciowość bohatera. Ryszard Kapuściński jest w niej żywy, skomplikowany, sprzeczny, niejednoznaczny. Taki jak czasy, w których żył. Jest po prostu ludzki.
- Co może być największym zaskoczeniem dla czytelnika? Kwestia mieszania fikcji i faktów przez Kapuścińskiego, koloryzowania, sprawa "teczek", życie osobiste?
- Przyznam, że nigdy mnie to specjalnie nie zaprzątało, ta procentowość fikcji i prawdy
Każde pisanie - może poza stenogramami, raportami policyjnymi - musi wkraczać i wkracza w dziedzinę fikcji. Czytałem książki Ryszarda Kapuścińskiego jak literaturę. Dla zdań, dla języka, dla piękna opowieści. Nie szukałem w nich "prawdy". Poszukiwanie obiektywnej prawdy w literaturze jest naiwne.
Andrzej Stasiuk
Pisarz, poeta, publicysta, dramaturg, szef Wydawnictwa Czarne