Fakt, że w teczce personalnej Jaruzelskiego doszło do zmian odkrył parę lat temu historyk IPN, dr Piotr Gontarczyk. Jak mówił: - Brakuje m.in. opinii jego przełożonych z lat 50, kiedy był bardzo gorliwym pracownikiem. Nie ma także świadectw jego szkoleń. Jego zdaniem podmieniono również bardzo ważny zeszyt ewidencyjny oficera, dzięki czemu można było pominąć pewne elementy, a inne dopisać. Zeszyt służył bowiem m.in. do ewidencjonowania przebiegu służby oficera, czyli jego awansów czy przydziałów służbowych. Cała operacja miała dotyczyć nie tylko dokumentów Jaruzelskiego, ale także jego żony. Zdaniem historyka przeprowadzono ją najpóźniej w latach 1989–1990.
Zdaniem Gontarczyka o tym, że zeszyt ewidencyjny został „przepisany” ma świadczyć fakt, że niemal wszystkie zapisy dokonane zostały tym samym długopisem, co przez tyle lat prowadzenia dziennika wydaje się być nieprawdopodobne. Przekonuje, że nie jest to autentyczny zeszyt ewidencyjny Jaruzelskiego, który powstał w latach pięćdziesiątych, gdyż z badań wynika, że nawet formularz zeszytu powstał w Wojskowej Drukarni w Łodzi nie wcześniej niż w 1979 roku.
Historyk Grzegorz Wołk z Biura Edukacji IPN przyznał w rozmowie z TVP Info, że na chwilę obecną można jedynie domniemywać, co jest w paczkach wyniesionych z domu generała. Jak stwierdził: – Mogą to być np. dokumenty z teczek osobowych, które Jaruzelski przywłaszczał sobie, między innymi wnioski awansowe za walkę z podziemiem. Wszystko to, co stawiało go w negatywnym świetle. Może nawet dokumenty nt. jego współpracy z Informacją Wojskową. Historyk uważa, że w dokumentach znalezionych w domu Jaruzelskiego mogą być także protokoły z biura politycznego KC PZPR pochodzące z okresu stanu wojennego. – Wiadomo, że generał kazał niszczyć te dokumenty. Nie wykluczone, że jakaś ich część trafiła do jego prywatnego archiwum.
Zobacz także: KONIEC strajku w Centrum Zdrowia Dziecka!