"Super Express": - Niemiecka telewizja publiczna ZDF, której wytoczył pan proces, wreszcie przeprosiła za użycie określenia: "polskie obozy śmierci Majdanek i Auschwitz". Ale nie takiej formy przeprosin się pan spodziewał.
Karol Tendera: - Jak mi pokazano te schowane gdzieś na ich stronie "Przeprosiny Karola Tendery", to aż mi łzy w oczach stanęły. Przecież tego nikt nawet nie zauważył, a sam tytuł. Nóż się w kieszeni otwiera. Tak długo o to walczyliśmy, a tu zamiast pokuty, celowa dezinformacja. To jakaś kpina z przeprosin. Moim zdaniem Niemcy zrobili to specjalnie: taki tytuł, taka forma, wszystko po to, aby się wybielić. Przykre jest to, że przez długi czas nawet polskie sądy ich wspierały w tych działaniach. Bo przecież tłumaczono, że te "polskie obozy" to zwykła pomyłka. Dla mnie to niepojęte, że sędziowie wstydzą się napisać: żądamy przeproszenia władz polskich i narodu polskiego. Wracając jednak do sedna sprawy, w związku ze skandaliczną publikacją przeprosin przez ZDF razem z moim pełnomocnikiem mecenasem Lechem Obarą zdecydowaliśmy o wezwaniu Niemców do tego, by zrobili to jeszcze raz. Tak jak należy.
- Ma pan 96 lat, zapewne sił do walki coraz mniej.
- To fakt. Sądy, mierzenie się z obojętnością, próbami zacierania historii. Ale nie mam wyboru. Bo ja to robię dla Polski, żeby przestali nas szkalować. Będę walczył do śmierci, choć sił coraz mniej. To się należy tym, którzy zginęli w obozach koncentracyjnych. Moim znajomym, przyjaciołom i wszystkim ofiarom, pomordowanym, spalonym jak śmieci. Byłem w trzech obozach, w tym w Auschwitz. Gdy tam trafiłem, miałem 19 lat. A to, czego byłem świadkiem, to ludobójstwo. Ludobójstwo przeprowadzone przez Niemców w wojskowych mundurach.
- No właśnie, przez Niemców. Dzisiejsza retoryka zarówno w niektórych polskich, jak i zagranicznych mediach brzmi: mordowali naziści. O Niemcach ani słowa.
- To Niemcy mordowali, zakładali obozy, a ja byłem tego świadkiem. Nie naziści, nie ma takiej nacji jak naziści. Mamy do czynienia z kolejnym niepokojącym przykładem deformowania historii. A to, co Niemcy wyprawiali w obozach, pamiętam do dziś, bo tego nie da się zapomnieć. Na własne oczy widziałem niemiecki plan ludobójstwa. Oni dostawali premie, urlopy - im więcej ludzi zamordowanych, tym większe nagrody. Utkwił mi w pamięci październik 1943 roku. Przywieźli 14 tys. młodych żołnierzy, nie było miejsca, by ich ulokować w obozie, to kazali im się położyć pod lasem, za krematoriami. Tych młodych po kolei brali do łaźni pod pozorem kąpieli. Jak już tam byli, to Niemiec wsypywał przez kratki Cyklon-B, który przy kontakcie z wodą momentalnie przeradzał się w gaz. Kilka minut i po sprawie, po kilku dniach nie ostał się ani jeden. A to przecież zaledwie ułamek tego, co się działo. W obozach Niemcy tworzyli atmosferę beznadziejności, myśmy wszyscy czekali na śmierć. Dlatego uważam, że mam prawo do tak ostrego sprzeciwu. Przykre jest, że narrację o tajemniczym narodzie morderców zwanym naziści przyjmują polskie media i politycy.
- Wierzy pan w polityków? Że przypilnują, by ludzie pamiętali, że obozy nie były ani polskie, ani nazistowskie, tylko niemieckie?
- Za poprzednich rządów wśród polityków panował w tym temacie jakiś strach, obojętność. Nic nie robili, żeby zdemaskować kłamstwa. Teraz to się zmienia. Choć jestem apolityczny, pokładam duże nadzieje na przykład w Zbigniewie Ziobrze. Wiem, że działa. Apeluję jednak do niego, by przyspieszył. My, świadkowie tej historii, umieramy. Kto, jak nas zabraknie, będzie za nas walczył i przekazywał relacje jak było naprawdę?
Zobacz także: Łukasz Warzecha: Protest studentów wstrząsnął reżimem