"Super Express": - Jak przyjął pan słynny wywiad Mirosława Drzewieckiego?
Grzegorz Dolniak: - Jako chwilę rozładowania emocji i rozgoryczenia, które narosło przez kilka miesięcy. Drzewiecki stronił od kontaktów z mediami i te emocje gdzieś się odkładały. Do tego doszło rozżalenie, że nie może już realizować misji, którą wykonywał w sposób należyty i uporządkowany. Jako minister sportu miał wiele sukcesów i planów...
Patrz też: Drzewiecki w USA gardzi Polską - Miro! Nie wracaj do kraju!
- Częścią z nich zajmuje się komisja...
- No tak. Sprawa komisji, poczucie niespełnienia i osobista tragedia nałożyły się na siebie i musiały odcisnąć piętno w psychice. W tym sensie nie mogę się dziwić jego rozgoryczeniu.
- W takiej chwili człowiek często mówi to, co naprawdę myśli. Czy polskie elity nie myślą o naszym kraju i wyborcach właśnie tego?
- To zbyt odważna teza. Osobiście chlubię się tym, że jestem Polakiem i nie opisałbym naszego kraju jako "dziki". Teza, o której pan mówi, mogła powstać tylko w grupie osób, które nie identyfikują się z Polską i polskością.
- Czyli w "grupie Drzewieckiego"
- Absolutnie nie. Takiej postawy nigdy bym z nim nie identyfikował. W tym przypadku przelał żal wynikający z osobistego nieszczęścia na sprawy ogólne.
- Czy Drzewiecki ma po takich słowach jeszcze polityczną przyszłość w PO?
- Nie chcę już dziś niczego przesądzać. O tym powinien decydować sam Drzewiecki.
Grzegorz Dolniak
Wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej