NIK wpadła na trop podejrzanego przetargu w Głównym Inspektoracie Ochrony Środowiska, donosi w czwartek "Rzeczpospolita". Kontrolerzy mają wątpliwości do wartego 7,6 mln zł przetargu na zakup samochodów oraz odzieży ochronnej.
NIK oskarża GIOŚ. W tle przetarg za 7,6 mln zł i podejrzenia
W trakcie kontrolowania wykonania budżetów ministerstw oraz innych instytucji Najwyższa Izba Kontroli zauważyła przetarg GIOŚ na 7,6 mln zł. Kupiony za tę sumę sprzęt miał pomóc pracownikom inspektoratu na poziomie wojewódzkich inspektoratów w kontrolowaniu poziomu azotanów z rolnictwa w wodach.
Kontrolerzy NIK przekonują, że finansowanie zakupów było niezgodne z prawem. Wskazuje bowiem, że Główny Inspektorat Ochrony Środowiska dotowany jest z budżetu ministerstwa klimatu, ale wojewódzkie oddziały inspektoratu finansują wojewodowie. Dlatego też, jak zaznacza NIK, GIOŚ nie jest upoważniony „do finansowania działalności wojewódzkich inspektoratów ochrony środowiska”.
Zarzuty te kompletnie odrzuca GIOŚ. Rzecznik instytucji, Maciej Karczyński podkreśla, że centralny inspektorat sam organizuje pracę swoich wojewódzkich oddziałów. - Warto zauważyć, że GIOŚ organizuje działalność kontrolną wszystkich wojewódzkich inspektoratów ochrony środowiska. Nasze działania były podjęte ze środków GIOŚ. Następnie przedmiot zakupu został przekazany na podstawie właściwych dokumentów wojewódzkim inspektoratom - powiedział rzecznik.
Poniżej galeria z ultraprędkiego rajdu prezesa PiS do kościoła
NIK wskazuje, że to nie wszystkie zarzuty. Zmniejszona wartość przetargu i niezgodne daty
Co więcej, kontrolerzy NIK zwracają uwagę na zmniejszenie liczby samochodów po przetargu. Zamiast 31 auto GIOŚ zdecydowało się na kupno 28, co zdaniem NIK nie ma niczego wspólnego z uczciwą konkurencją. GIOŚ tłumaczy jednak, że „unijne i krajowe przepisy umożliwiają nieznaczną zmianę wartości umowy bez konieczności przeprowadzania nowego postępowania”.
Mało tego, Najwyższa Izba Kontroli wskazała także na niezgodności dotyczące dat w księgach rachunkowych. "Niezgodne z datami wynikającymi z dowodów księgowych” miały być terminy dotyczące przeprowadzenia przetargu. Zarzuty te jako poważne ocenia w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Gabriela Lenartowicz (62 l.), była prezeska Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Jej zdaniem nieprawidłowości udałoby się uniknąć, gdyby od początku rządów PiS kadry w GIOŚ nie zmieniano aż cztery razy.