Super Express”: - Do niedawna jeździł pan w karetce, teraz jest w Ministerstwie Zdrowia. Jak koledzy zareagowali na to, że zostaje pan wiceministrem?
- Waldemar Kraska: - Kiedy po nominacji pojawiłem się w swojej stacji koledzy od razu skwitowali, że wszystko o czym rozmawialiśmy przez tyle lat musi zostać wdrożone. To wspaniali ludzie, a praca w ratownictwie medycznym to ogromna adrenalina. Ale najbardziej miłe i wzruszające są te momenty, kiedy na ulicy ktoś mnie poznaje i dziękuje za uratowanie życia. Tego się nie zapomina.
- 1 sierpnia na wniosek ministra Łukasza Szumowskiego premier powołał pana na Pełnomocnika Rządu ds. Państwowego Ratownictwa Medycznego. Ratownicy medyczni potrzebują swojego wiceministra?
- Pełnomocnik zajmujący się tym tematem jest pierwszy raz. Przez lata problemy ratownictwa medycznego nie były dostrzegane przez kolejne rządy. Dopiero obecny rząd wsłuchał się w potrzeby środowiska i wzmocnił rolę systemu państwowego ratownictwa medycznego. Każdy może sobie wybrać lekarza rodzinnego, ale inaczej wygląda sytuacja gdy dochodzi do poważnego wypadku. W takiej sytuacji przyjeżdża do nas karetka, która jest najbliżej miejsca zdarzenia. Wielokrotnie powtarzałem kolegom w parlamencie, że trzeba zadbać o warunki pracy ratowników.
- Zadbać, czyli?
- Choćby zwiększyć finansowanie ratownictwa medycznego. W związku z pracami nad ustawą budżetową właśnie trwają ustalenia w tej sprawie trwają.
- Mówiąc o warunkach pracy ma pan na myśli także sprzęt, którym ratujecie w karetkach życie?
- Tak. Jeżeli w tym pierwszym etapie nie dojdzie do prawidłowej diagnozy i pomocy, to skutki mogą być poważne. Od ratowników medycznych i lekarza na interwencjach zależy ludzkie życie. Cieszę się, żeobecny rząd zauważył te problemy i skutecznie je rozwiązuje.
- Dlaczego akurat pan ma być wiceministrem od rozwiązywania problemów ratownictwa medycznego?
- W ratownictwie medycznym i służbie zdrowia pracuję od 30 lat. Mam nadzieję, że wiedza i zdobyte doświadczenie będą pomocne we wdrażaniu rozwiązań, które zabezpieczą potrzeby środowiska, ale przede wszystkim będą dobre dla pacjentów.
- Jeszcze w czerwcu jeździł pan w karetce…
- Tak, jestem praktykiem.
- Od lekarzy często słyszymy, że nie każdy przyjazd karetki jest uzasadniony faktycznym zagrożeniem życia…
- Poruszając ten temat, trzeba rozważyć dwie kwestie. Bywa, że pacjent nie zawsze wie, gdzie powinien się zgłosić, kiedy źle się poczuje. Dlatego będę chciał przeprowadzić działania informacyjno-edukacyjne uświadamiające pacjentom, że nie muszą wykręcać numeru 999 czy 112 i wzywać karetki, nie będąc w stanie zagrożenia życia.
- Często miał pan takie sytuacje?
- Kiedy je miałem starałem się zawsze zachować spokój. Tłumaczyłem, że gdy karetka z ekipą przyjedzie zająć się pacjentem, który nie wymaga opieki specjalistycznej to gdzieś w innym miejscu ktoś może umrzeć, bo specjaliści nie zdążyli dojechać na czas. Świadomość społeczna wciąż jest zbyt niska. Są miejsca, gdzie można uzyskać pomoc i niekoniecznie jest to SOR. Pamiętajmy, że SOR jest dedykowany ciężkim przypadkom i ratowaniu ludzkiego życia.
- Ratownicy medyczni niechętnie o tym mówią, ale czasem dochodzi do agresji kierowane przeciwko nim. Agresji zagrażającej życiu chorych i samej ekipy. Często się to zdarza?
- Doświadczyłem takich sytuacji. Na co dzień jest raczej agresja słowna, choć bywa niekiedy i fizyczna. Coraz częściej. Najczęściej atakują ludzie, którzy są pod wpływem alkoholu lub środków odurzających.Choć nie tylko. Zdarza się, że atakują pacjenci, którzy mają problemy natury psychicznej. Te przypadki są jednak zrozumiałe z medycznego punktu widzenia. Chory nie robi tego intencjonalnie.
- Chory atakuje i co robi ratownik?
- Niektóre stacje pogotowia ratunkowego wprowadziły przyciski ratunkowe. Ukryte, które sygnalizuje policji, że trzeba interweniować. Choć to oczywiście nie eliminuje niebezpieczeństwa. Na nieprzyjemne sytuacje narażeni są także dyspozytorzy, którzy weryfikują zasadność wyjazdu zespołu ratownictwa medycznego do pacjenta.
- Ludzie już dzwoniąc są agresywni?
- Dzwoniący po pomoc są zazwyczaj w trudnej, nerwowej sytuacji. Sami potrzebują pomocy lub komuś pomagają. To zawsze wyzwala stres. Powinniśmy być dla siebie bardziej życzliwi i wyrozumiali.
- Ratownik medyczny jest traktowany jak funkcjonariusz publiczny…
- Tak i za atak na niego grozi odpowiedzialność karna.
- Są sytuacje, gdy ludzka psychika nie wytrzymuje? Ratownicy na co dzień widzą śmierć. Da się z tym oswoić?
- Nie da się uodpornić na śmierć. Każdy zgon zostaje w naszej psychice. Zdarzało się, że dojeżdżaliśmy do wypadku, robiliśmy co w naszej mocy i pacjent umierał. To traumatyczne przeżycie. W wielu krajach po stresujących sytuacjach zespół ratunkowy jest odsuwany na jakiś czas, aby przejść tę traumę wspólnie z psychologiem.
- Taka współpraca z psychologiem pomaga wrócić do normalnego funkcjonowania?
- Wsparcie psychologiczne w trudnych momentach jest bardzo ważne. Dlatego będąc w ministerstwie chciałbym upowszechnić pomoc psychologiczną dla dyspozytorów medycznych i zespołów ratownictwa medycznego.
Rozmawiała Sandra Skibniewska