Część ludzi te słowa wyśmiała, część uznała za przejaw zakamuflowanej, ale jednak mowy nienawiści. Tymczasem patrząc na rzeczywiste znaczenie słów, określenie o naftalinie nie musi być obrazą, ale wręcz pochwałą. Bo z czym kojarzy nam się naftalina? Z mieszkaniem babci, w szafie której produkt ten stosowany był do zapobiegania pojawieniu się moli i innego paskudztwa. Choć zapach naftaliny był drażniący, to jednak samo skojarzenia z salonikiem babuni musi być pozytywne. I nie jedyne. O czym bowiem nie każdy czytelnik musi wiedzieć, naftalina wchodzi w skład ropy naftowej, surowca, o który wciąż wybuchają światowe konflikty, stanowiącego wciąż podstawę światowej polityki energetycznej. Przykłady jej zastosowania można mnożyć. Oczywiście pani Kopacz najpewniej chodziło o proste skojarzenie – naftalina – staroć – a więc coś jest przestarzałe. Bo stawianie na mocno liberalny ideologicznie przekaz jest już wyraźny, konserwatywna kotwica w PO została odcięta na dobre.
W kontekście czysto politycznym, walki o liberalny rząd dusz z Robertem Biedroniem jest to nawet działanie zrozumiałe. Stawiając na in vitro, związki partnerskie, wolność w sprawie aborcji PO neutralizuje Biedronia, który mógł być groźnym konkurentem. Jednocześnie jednak wyborców konserwatywnych traci. Czy pozyska ich PiS, Kukiz’15, jakaś nowa siła, czy może ludzie ci zostaną w dniu wyborów w domach, jest sprawą otwartą. Wracając do użytego podczas konwencji języka, widać pewną zmianę. Zapach naftaliny to jednak coś zupełnie innego niż na przykład mówienie o dorżnięciu watahy. Jeśli w podobny sposób swój język złagodzą politycy PiS, temperatura debaty faktycznie się obniży. I choć do tzw. walki z nienawiścią trzeba podchodzić z ostrożnością, by czasem nie zmieniła się w cenzurę, samo obniżenie poziomu agresji jest ze wszech miar pożądane.