Czytam teraz Tomasza Lisa, który stwierdził, że "niepełnosprawni protestują w imieniu swoim, ale także gorszego sortu, uchodźców, gejów, Żydów, poniewieranych z powodów politycznych i apolitycznych, w imieniu wszystkich, którzy w starciu z państwem i siłą, przy zupełnie różnych okazjach, czują się równie bezsilni i bezradni". Rozumiem, że jako zatwardziały antypisowiec chciałby widzieć w tym początek pospolitego ruszenia przeciwko "kaczyzmowi", że marzy mu się, by ten protest stał się kamieniem, który poruszy antyrządową lawinę. Ale czyż nie jest to desperacją, żeby akurat w proteście najbardziej wykluczonej grupy społecznej upatrywać szansy na liberalną kontrrewolucję?
Osobiście proponowałbym jednak zachować proporcje. Osoby niepełnosprawne i ich rodziny reprezentują siebie, swoje interesy i swoje życiowe dramaty. I niech tak pozostanie. Wysługiwanie się ich determinacją i wplątywanie jej w POPiS-owe ustawki to działanie na szkodę tych osób i ich postulatów. Dajcie im więc protestować we własnym imieniu, a nie w obronie całej umęczonej rządami PiS liberalnej opozycji i jej sympatyków. Natomiast politycy PiS i ich totumfaccy nie potrzebują gnębić "gorszego sortu", by zrobić sobie kuku. Najbardziej szkodzą sobie własną hipokryzją i niegodziwością wobec niepełnosprawnych. Dziwne, że to do nich jeszcze nie dotarło.
ZobacZ: Kolejny SKANDALICZNY wpis Pawłowicz o proteście niepełnosprawnych. Poprzedni nic jej nie nauczył...