Marek Kuchciński zamienił Sejm w prawdziwa twierdzę. Nie wpuścił do niego m.in. niepełnosprawnej Jolanty Ochojskiej czy 91-letniej uczestniczki powstania warszawskiego Wandy Traczyk-Stawskiej. Znacznie ograniczył też wstęp do Sejmu dla dziennikarzy. Z drugiej strony marszałek pozwolił brać udział w głosowaniach nieuprawnionej osobie, choć sam, 2 lipca, wydał postanowienie ws. wygaśnięcia mandatu Głębockiego. Zdaniem ekspertów sprawa jest jednoznaczna. Kodeks wyborczy jasno określa, kiedy parlamentarzysta mianowany na ambasadora przestaje być posłem.
Nawet w swoim postanowieniu marszałek Sejmu podaje datę, tam wyraźnie pada data 5 czerwca. Postanowienie marszałka Sejmu jest bardzo jednoznaczne: stwierdzam wygaśnięcie z dniem 5 czerwca. Tam nie ma dyskusji. Z dniem 5 czerwca mandat posła wygasł. Koniec, kopka
- twierdzi cytowany przez Onet.pl dr Ryszard Balicki, konstytucjonalista. Czy głosowania, w których brała udział nieuprawniona osoba, są ważne? Głos Głębockiego nie był decydujący - jego brak nie zmieniłby decyzji Sejmu - W tej sytuacji nie ma problemu z konsekwencją tych głosowań, aczkolwiek powinno się je sprostować. Trzeba byłoby rozważyć, czy tego głosu nie należy wycofać, wprowadzić adnotację, że głosowała osoba nieuprawniona - wskazuje Balicki.
Dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu Andrzej Grzegrzółka tłumaczy, że Głębocki głosował, bo o mianowaniu dowiedział się dopiero... 19 czerwca. Nie ma to jak być dobrze poinformowanym.