"Super Express": - Sejm przegłosował powstanie tzw. sieci szpitali. Jak pan to ocenia?
Bolesław Piecha: - Nie będzie tak, jak twierdzi część opozycji, że to będzie katastrofa. Nie możemy też jednak spodziewać się rewolucji i tego, że nagle służba zdrowia zacznie u nas działać tak, jak działa w Holandii. Że stanie się modelem dla świata. Tak nie będzie, ale to krok w dobrym kierunku.
- Dlaczego?
- Jest szansa, żeby państwo w tej naszej jednak siermiężnej rzeczywistości zaczęło porządkować sytuację w służbie zdrowia. Choćby przez jednoznaczne wskazanie, kto za co odpowiada. Skończą się przepychanki między NFZ a Ministerstwem Zdrowia.
- Pacjent nie będzie traktowany jako "koszt"?
- Do tej pory bywał tak traktowany, ale zmiana i powstanie sieci pozwala uciec od sytuacji konkurowania między państwowymi placówkami, które mają przede wszystkim leczyć, a nie zarabiać. Do tej pory ci, którzy mieli lepsze kontakty, mieli lepiej wyceniane procedury i to był problem...
- To znaczy?
- Tu mały kamyczek do kardiologów... Najważniejsze było nielimitowanie pewnych zabiegów i można ich było natworzyć. I nawet bym ich za to nie ganił, bo to była kwestia ludzi, którzy nieumiejętnie dzielili środki na służbę zdrowia.
- OK, ale znajomy kardiolog mówił mi, że polska kardiologia zaczęła być na wysokim poziomie...
- To prawda. Pojawiły się pieniądze, procedury wysoko wyceniano. W Europie nie jest jednak tak, jak stało się u nas, że nagle jedna procedura, kardiochirurgii inwazyjnej, wybijała się na tle reszty. Była kardiologia i nic. A co po leczeniu kardiologicznym? Pacjent był bez opieki, czekał w kolejce rok. I dwa, trzy lata po tych pięknych zabiegach kardiologia była w ogonie Europy. Lepiej to równoważyć i rozkładać instrumenty finansowe.
- Minister Radziwiłł uważa, że powstanie sieci szpitali pozwoli zmniejszyć kolejki do lekarzy...
- Jednym z założeń tego systemu jest dostępność. Chciałbym, żeby tak było, ale zdaję sobie jednak sprawę, że czynników, które powodują powstawanie kolejek, jest jednak dużo więcej.
- Pojawił się też pomysł likwidacji oddziałów geriatrycznych i pozostawienia specjalistów na wydziałach internistycznych.
- Tego pomysłu ministra Radziwiłła nie podzielam. Geriatria to nie jest po prostu starość. Tak jak pediatria to nie jest po prostu młodość. Pacjent z geriatrii nie może być kierowany od specjalisty do specjalisty, nie może być narażany na stosowanie ton leków wzajemnie się znoszących itd. To zespół ostrych schorzeń, które trzeba wyrównywać i interniści nie są do końca przygotowani do tego, by się tym zajmować.
Zobacz także: Szczyt UE. Co to jest deklaracja rzymska?