"Super Express": - Wszyscy zastanawiamy się, dokąd zmierza sytuacja na Półwyspie Koreańskim. Aby to przewidzieć, trzeba poznać motywacje ekipy Kim Dzong Una. Czym on się kieruje?
Dr Nicolas Levi: - Przede wszystkim tym, żeby doprowadzić do bezpośrednich rozmów między Koreą Północną a Ameryką.
- Czemu tak mu na tym zależy?
- Chodzi o budowę broni atomowej przez Pjongjang. Reżim Kima bardzo chce, aby Stany Zjednoczone traktowały go jak partnera i uznały rację Korei Północnej do posiadania broni jądrowej.
- W tym naciskaniu na USA Kim nie przesadzi i nie doprowadzi do konfliktu zbrojnego?
- Wie pan, od trzech tygodni zastanawiamy się, czy wybuchnie wojna i na razie nic się nie stało. Jest jedynie wojenna retoryka, a proszę zwrócić uwagę, że choćby południowokoreańskie firmy nadal produkują na Północy, np. Samsung. To wskazuje na to, że tak naprawdę niewiele się zmieniło. Pjongjang dużo mówi, mało robi. Co prawda Ameryka weszła z nim na ścieżkę wojenną, ale robi to głównie dlatego, że nie może sobie pozwolić na okazanie słabości wobec reszty świata.
- Można się zastanowiać, czy konfrontacyjny kurs Północy nie ma na celu zdobycia poparcia głodującego społeczeństwa. Wiadomo, że nic tak nie jednoczy, jak wspólny wróg.
- Myślę, że należy to bardziej łączyć ze zbliżającą się kolejną rocznicą urodzin twórcy Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej Kim Ir Sena, które przypadają na 15 kwietnia. Takie okazje często wykorzystuje się do pokazania propagandowej siły reżimu. Myślę, że po 15 kwietnia Kim Dzong Un będzie powoli wygaszał emocje i sytuacja na Półwyspie Koreańskim powróci do znanej już normy.
- Pozostanie jednak problem broni atomowej. Coś jeszcze może Koreę powstrzymać przed jej wyprodukowaniem?
- Wydaje mi się, że nie. Nie działa sama. Ma wsparcie Iranu, Syrii i, w jakimś stopniu, także Chin. Samodzielnie nie dałaby rady. Przywódcom zależy, żeby za jej pomocą pokazać, że jako suwerenne państwo Korea może podejmować suwerenne decyzje. Wierzą też, że broń atomowa pozwoli uniknąć powtórki z rewolucji w Libii czy Syrii.
Dr Nicolas Levi
Ekspert Centrum Studiów Polska-Azja