Jednak minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak mówi, że sytuacja na rynku pracy nie jest jeszcze zła. Że z końcem roku powinna się stabilizować, lub w wariancie pesymistycznym bezrobocie wzrośnie o kolejne 2,5 procent. To mała liczba. Ale oznacza kolejne ponad 40 tysięcy tych, którzy utracą pracę. I znów dramaty ich najbliższych.
Nie chciałbym w to wierzyć, ale kolejne osiągnięcia naszego rządu w walce z kryzysem pozwalają niestety na stuprocentową pewność, że spełni się właśnie ten wariant pesymistyczny.
W tym kontekście zapewnienia pani minister, że pakiet antykryzysowy dotyczący walki z bezrobociem pojawi się w połowie roku lub jesienią, zakrawają na farsę. Różnica niewielka - zaledwie trzy miesiące. Aż trzy miesiące. Trzy - mała liczba. Niewarta kłótni.
Otóż warta. Takie żonglowanie terminami to obraza. Nas wszystkich. Bo każdy z nas może być bezrobociem dotknięty.
Ale minister zawsze się wyłga. Że dołożył wszelkich starań. Bo z Warszawy słabo widać Polskę i ludzkie dramaty. Tu są tylko liczby. A te, które przytoczyłem, nie są zbyt duże. Prawda?
PS. W końcu marca 2009 mieliśmy 1 mln 758 tys. bezrobotnych.