Poznali się na początku lat dziewięćdziesiątych na jednej z imprez studenckich. I od razu stali się najlepszymi kumplami. - Z czasem zaczęliśmy jeździć wspólnie na wakacje, spotykaliśmy się rodzinnie, spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu – mówi nam Piotr Majchrzak, który nie może się otrząsnąć po tym, jak jego przyjaciel Leszek Miller junior popełnił samobójstwo. - To co się stało, jest dla mnie wielce niezrozumiałe. Ostatni raz widziałem się z Leszkiem kilka tygodni temu z uwagi na wakacje, ale mój syn rozmawiał z nim w czwartek czy piątek i nic nie wskazywało na to, aby coś złego się działo – dodaje pan Piotr.
Nieoficjalnie wiadomo, że syn premiera zmagał się od dłuższego czasu z depresją. - Niestety ludzie, którzy mają depresję, rzadko o tym mówią i przeżywają ją sami ze sobą. Nie wiem czy Leszek miał depresję, ale pewnie jakaś jej forma była u niego. Spędzaliśmy mnóstwo czasu ze sobą i jestem w ogromnym szoku, nie mogę zrozumieć, że Leszek nie wziął telefonu, nie zadzwonił do mnie... – zaznacza. I dodaje, że syn byłego szefa SLD nie miał w życiu łatwo. - Bardzo przeżywał utrudniony kontakt z córką i wydaje mi się, że żałował, iż tak to się wszystko potoczyło w jego życiu osobistym – dodaje nawiązując do rozstania z żoną Ireną.
W prokuraturze trwa śledztwo w sprawie tej śmierci. - Dysponujemy wstępnym protokołem sekcyjnym po przeprowadzeniu sekcji zwłok. Czekamy na opinię końcową – informuje nas Łukasz Łapczyński z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Z samobójczą śmiercią syna nie może pogodzić się wciąż Leszek Miller (72 l.). - Kochałem syna nad życie, tym bardziej, że był to nasz jedynak. Nie mogę sobie z tym poradzić. Moja żona i ja nie widzieliśmy świata poza nim. Jest to dla nas olbrzymi szok – mówił nam ze smutkiem w głosie były premier. Pogrzeb Leszka Millera juniora odbędzie się w sobotę w Żyrardowie.