"Super Express": - I znowu taśmy. Nie uważa pan, że to się robi powoli nudne?
Jacek Karnowski: - Gdyby to było nudne, to byśmy o tym nie rozmawiali. Oczywiście może przyjść taki moment, w którym wszyscy powiedzą - e, to było, to stare, to bez znaczenia. Ale chyba jeszcze nie teraz. Zwłaszcza że akurat w tym odcinku taśm dowiadujemy się ważnych i ciekawych rzeczy dotyczących oceny Grzegorza Schetyny.
- Dla lidera opozycji to nie była zbyt przychylna diagnoza.
- To bardzo mocny cios w Schetynę. Recenzja, którą wystawia mu Sikorski, wpływa na bieżącą politykę. A Schetyna jest dziś kandydatem na premiera i bez wątpienia liderem opozycji, wygrał walkę o bycie następcą Donalda Tuska, jeśli chodzi o przywództwo w stadzie PO. Tymczasem Radosław Sikorski twierdzi, że jest to człowiek, który nie nadaje się na premiera, nie ma do tego kompetencji. Nie ma nic do powiedzenia o Polsce, nie jest przywiązany do żadnej idei, nie ma żadnych poglądów.
- Pojawiają się głosy, że nowe taśmy wychodzą na światło dzienne przypadkiem zawsze wtedy, gdy partia rządząca ma problemy wizerunkowe. Dostrzega pan taką zależność?
- Nie analizowałem tego pod tym kątem, ale nie można wykluczyć, że ktoś, kto dzisiaj dysponuje taśmami - mogą to być środowiska na zapleczu mediów czy biznesu - ich używa. Bez wątpienia to nie jest tak, że ktoś na nowo dociera do kolejnych nagrań, tylko jest jakiś zasób, z którego dysponent w dowolnym momencie korzysta. Mam swoją teorię na temat tego, jak te taśmy w ogóle znalazły się w polskim obiegu medialnym, ale nikt jej nie chce słuchać.
- A ja z chęcią posłucham.
- Uważam, że ich początek był biznesowy, ale bardzo szybko weszły w to służby. Natomiast sądzę, że były to służby "platformerskie". W mojej ocenie ten główny zasób taśm przedostał się do szerszej świadomości wskutek wewnętrznych gier w obozie PO. Moim zdaniem były tam tak duże emocje, że taśmy zostały użyte do rozgrywki wewnątrz tego obozu. PiS na tym zyskał, ale moim zdaniem taśmy były odpalone przez ludzi PO związanych ze służbami specjalnymi.
- Co to byli za ludzie?
- Z ostrożności procesowej nie podam nazwisk, ale jak ktoś śledzi, czy na taśmach są nagrane osoby, które jednak wypadły dobrze, to sobie znajdzie tę odpowiedź.
Innymi słowy, taśmy były w pewnym momencie w zasobie służb, potem zostały przetransferowane do kogoś, kto obecnie dystrybuuje je po mediach. I tym tłumaczę tak dużą brutalność służb w początkowym okresie próby ponownego przejęcia tych nagrań - oni mieli poczucie, że idą po swoją własność.
Był taki moment, kiedy było bardzo blisko potężnej reformy służb specjalnych, która wysadzała z siodła dużą część ówczesnego kierownictwa. Tę reformę chciał przeprowadzić minister Bartłomiej Sienkiewicz. I w mojej ocenie to był detonator.
Zobacz: Kelner od afery taśmowej uciekł z kraju! Co teraz robi?
Przeczytaj też: Taśmy ks. Sowy nie miały związku z aferą taśmową?! Kto je nagrywał?
Polecamy: Proces w sprawie afery taśmowej. Kelner nagrywał polityków, bo myślał, że pracuje dla służb!