Gazeta ujawniła, że Łukasz N., kelner z restauracji Sowa & Przyjaciele, który poszedł na współpracę z prokuraturą i ujawnił mechanizm nagrywania polityków oraz biznesmenów, nigdy nie wymienił nazwiska księdza Kazimierza Sowy czy biznesmena Jerzego Mazgaja wśród osób, które miał nagrywać. Przyznał tak Łukasz Łapczyński z Prokuratury Okręgowej, gdzie toczyło się śledztwo „podsłuchowe", mówiąc: – N. w swoich wyjaśnieniach nie wspominał o nagraniu tych rozmów. Jak zdradzić miała inna osoba znająca kulisy afery taśmowej: - Nagranie ujawnione przez TVP Info nie pochodzi z tzw. afery taśmowej. To prawdopodobnie próba legalizacji zupełnie innych taśm niezwiązanych z tzw. grupą Falenty.
Co więcej, choć od ujawnienia nowego nagrania minęło ponad 10 dni, prokuratura dotąd nie wszczęła postępowania sprawdzającego, by je zbadać. Powód? Żadna z warszawskich jednostek, w tym ta która prowadziła śledztwo „podsłuchowe" nie ma nagrania ujawnionego przez TVP Info.
Marek Falenta, który był głównym oskarżonym (jako zleceniodawca) i został nieprawomocnie skazany (choć nie przyznał się do winy) stwierdził w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że nowe nagrania są dowodem na to, że to nie on stał za podsłuchami. Jak przekonywał: - O nowych nagraniach usłyszałem z telewizji (...) Dziś ktoś je ma i wykorzystuje w „odpowiednim" dla siebie momencie. Kto? Jego zdaniem odpowiedź jest w materiałach tajnych służb, po czym dodał: - Źródeł należy szukać w powiązaniach Łukasza N.
Zobacz także: Taśmy ks. Kazimierza Sowy! NOWE nagrania z "Sowa i przyjaciele"!