- Poważna propozycja objęcia funkcji po ministrze Jacku Rostowskim rzeczywiście padła. Nie przyjąłem jej. A przecież nie było wiadomo, że Donald Tusk wyjedzie do Brukseli, a Platforma tąpnie (...) Po prostu nie chciałem być w tamtym rządzie. (...) Nie odpowiadała mi filozofia „nicnierobienia” - powiedział Morawiecki w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną”, dodając, że po odmowie spotkał się z Kaczyńskim, który rad był z jego decyzji.
Morawiecki przekonuje jednak, że żadne inne ustalenia podczas tej rozmowy nie padły. - Jarosław Kaczyński niczego mi nie obiecywał. Skłamałbym, że nie widziałem siebie w przyszłym rządzie PiS – przyznał.
Przypomnijmy, że szef rządu PiS w latach 2010-2012 doradzał Tuskowi w kwestiach gospodarczych. Dlaczego jednak w 2013 roku propozycję odrzucił, a w 2015 – gdy PiS zwyciężył w wyborach objął ministerialną tekę?
- Moim zdaniem można się jednak doszukiwać motywów podyktowanych przewidywaniami, że dalsza polityka rządu Tuska doprowadzi do utraty władzy. Przykładem może być choćby podwyższenie wieku emerytalnego przez ówczesną ekipę. Z drugiej strony można się domyślać, że wpływ miały też kwestie ideologiczne. Morawiecki był związany ze środowiskiem Solidarności Walczącej. Do jej dziedzictwa zaś silnie odwołuje się PiS – analizuje prof. Rafał Chwedoruk (49 l.), politolog.