"Super Express": - Monika Olejnik ogłosiła: "wygrałam z Frondą, wydawcą >Resortowych dzieci<". Dlaczego pan przegrał?
Michał Jeżewski: - Właśnie nie przegrałem! I bardzo mnie to jej stwierdzenie zdenerwowało. Kiedy ochłonąłem, rozesłałem do mediów oświadczenie.
- Przeprosił pan jako wydawca.
- Podpisałem z nią ugodę sądową. Zanim doszło do procesu, porozumieliśmy się i na mocy ugody przeprosiliśmy w "Rzeczpospolitej" i "Gazecie Polskiej Codziennie", a dziś przeprosimy "W Sieci". Po czym, po tej ugodzie, ona wpadła w jakiś triumfalizm i napisała, że wygrała. To bardzo nie w porządku. I co szczególnie szokujące, wiele nieprawdziwych informacji podały na tej podstawie media.
- Na przykład?
- Portal Onet.pl poinformował, że "Olejnik wygrała z Frondą", że złożyła pozew w sprawie swojej obecności na okładce. To nieprawda.
- Czego dotyczył pozew Moniki Olejnik?
- Wyłącznie fragmentu zdania z tyłu okładki książki. Tam jest taki fragment: "osoby opisane w książce kpią z polskości, polskiej tradycji".
- Nie pozwała was o fragmenty książki, które jej dotyczyły? Te o swoim ojcu itd.?
- Nie. Nie pozwała także o swoją twarz na okładce. Wyłącznie o te fragmenty z tyłu okładki. Teraz po jej wpisie żałuję tej ugody. W cywilizowanym kraju dwie strony, siadając do stołu, negocjują i zgadzają się na pewne ustępstwa, po czym dotrzymują tych zobowiązań. I nagle po realizacji tego uzgodnienia jedna ze stron... Nie powiem, że skłamała, bo przeprosiny się ukazały, ale wyraźnie minęła się z prawdą i dezinformowała opinię publiczną. Żałuję, bo trzeba się było sądzić, a nie iść na ugodę.
- W książce "Resortowe dzieci. Media" opisano wielu dziennikarzy. Spodziewa się pan lawiny procesów?
- Nie, nie ma tej lawiny. Do tej pory doszło do jednego procesu i groźby drugiego. Inni jakoś nie złożyli pozwów. Z Jackiem Żakowskim przegraliśmy w pierwszej instancji, ale będzie apelacja. Wyrok jest więc nieprawomocny. Drugi pozew wpłynął od Piotra Pytlakowskiego, ale jest dziwny i nie sądzę, żebyśmy mogli przegrać.
- Dlaczego?
- Przywołuje w nim cztery cytaty z książki, które go dotyczą. Pozew jest o interpretację tych cytatów, ale nie neguje przytoczonych faktów i informacji. Sąd odesłał nas do mediacji, ale tam nie ma o czym mediować, nie zarzucił nam kłamstw. To, że pewne prawdziwe fakty mogą być źle odebrane przez czytelników, nie za bardzo nadaje się na sprawę.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail
Zobacz też; Zdaniem naczelnego. Sławomir Jastrzębowski: Pijane dzieci we mgle