Donald Tusk finalizuje swój powrót do polskiej polityki. Choć czwartkowe rozmowy z Trzaskowskim i Budką zakończyły się niczym, już w piątek liderzy PO mieli się porozumieć. Z powrotu Donalda Tuska zadowolona jest Hanna Gronkiewicz-Waltz. "Cieszę się. Sytuacja Platformy Obywatelskiej jest trudna. Sondaże od dłuższego czasu pokazywały poparcie na poziomie 13-15 proc. Ostatnia poprawa naszych notowań to zapewne zasługa oczekiwanego powrotu Donalda Tuska" - mówi w rozmowie z "Super Expressem". Była prezydent Warszawy przestrzega Rafała Trzaskowskiego przed doprowadzeniem do rozpadu partii i wskazuje, że jego czas dopiero nadejdzie. "Póki co Rafał Trzaskowski jest naturalnym kandydatem na przyszłego przewodniczącego PO i premiera. Zawsze mówię, żeby nie zacinać koni. Nie warto nie przyspieszać, kiedy nie jest to potrzebne" - przekonuje. Jak będzie waszym zdaniem? Tusk porozumie się z Trzaskowskim? Komentujcie!
„Super Express”: - Jeszcze niedawno namawiała pani Borysa Budkę, by zadzwonił po radę do Donalda Tuska, jak ratować PO. Teraz Donald Tusk szykuje się do przejęcia władzy w partii. Cieszy się pani z takiego obrotu spraw?
Hanna Gronkiewicz-Waltz: - Cieszę się. Sytuacja Platformy Obywatelskiej jest trudna. Sondaże od dłuższego czasu pokazywały poparcie na poziomie 13-15 proc. Ostatnia poprawa naszych notowań to zapewne zasługa oczekiwanego powrotu Donalda Tuska.
- Z jednej strony w elektoracie PO jest jakaś nadzieja związana z powrotem Tuska, z drugiej czy nie okaże się on dla Platformy niszczycielski? Zapowiedź powrotu w roli szefa partii sprawiła, że rękawicę byłemu premierowi rzucił Rafał Trzaskowski. Zamiast wzmocnienia będzie dekompozycja?
- Ale jaki sens ma zjednoczona Platforma, jeśli ma 13 proc. poparcia?
- To już lepiej, żeby się rozpadła?
- Nie, po prostu dziś nie jest istotną siłą z takim poparciem. A czy się rozpadnie? Wiele zależy tu od Rafała Trzaskowskiego i tego, jak się zachowa. Musi on pamiętać, że jego dzisiejsza pozycja polityczna to w dużej mierze zasługa tego, że był kandydatem PO na prezydenta. Bardzo mu to pomogło. Co więcej jego ówczesne poparcie nie było nie tylko jego indywidualną zasługą, ale także, a może przede wszystkim zasługą szyldu Platformy, pod którym startował. Podobnie było z moimi kampaniami prezydenckimi w Warszawie. To, że byłam kandydatką PO bardzo mi pomogło wygrać, choć przecież miałam większy dorobek niż Rafał Trzaskowski.
- Radziłaby więc pani Rafałowi Trzaskowskiemu, żeby powściągnął swoje ambicje i zrobił miejsce dla Donalda Tuska?
- Póki co Rafał Trzaskowski jest naturalnym kandydatem na przyszłego przewodniczącego PO i premiera. Zawsze mówię, żeby nie zacinać koni.
- Rafale Trzaskowski, wstrzymaj konie?
- Uważam, żeby nie warto nie przyspieszać, kiedy nie jest to potrzebne.
- Uda się Tuskowi znaleźć porozumienie z Trzaskowskim, a jeśli tak, to czy PO będzie w stanie pomieścić te dwie silne i pełne ambicji osobowości?
- Im więcej silnych osobowości w partii tym dla niej lepiej. Swego czasu Platforma bez problemu mieściła i Tuska, i Schetynę. I Radosława Sikorskiego, i Julię Piterę, i mnie, i Małgorzatę Kidawę-Błońską. I nie widzę problemu, by dziś PO była miejscem zarówno dla Tuska, jak i Trzaskowskiego.
- A jak pani patrzy na to, co dzieje się wokół Borysa Budki? Mamy próbę aksamitnego przewrotu pałacowego i zmuszenia go do ustąpienia.
- Przede wszystkim za dwa lata są wybory i pod tym kątem patrzy na sytuację zarówno Tusk, jak i Budka. Niedobrze by się stało, żeby Budka był przewodniczącym, jeśli nie będzie dobrego wyniku.
- Pani zdaniem, Budka dobrego wyniku nie gwarantuje?
- Jako przewodniczący PO nie może pochwalić się dobrymi sondażami. Jest natomiast tak, że Hołownia nas przegania.
- A powrót Donalda Tuska co może dać? Odzyska tylko elektorat PO, który uciekł do Hołowni, czy da szansę uzyskać szerokie poparcie poza waszym elektoratem?
- Trudno powiedzieć. Nie jestem jasnowidzem. Myślę jednak, że powrót Tuska będzie budował nowy elektorat. Wbrew pozorom nie przyciągnie do PO tylko, jak to niektórzy mówią, „dziadersów”, ale też ludzi młodych. I nie tylko tych, którzy na nas głosowali, ale też nowych wyborców. O obie grupy trzeba zawalczyć i moim zdaniem z Donaldem Tuskiem jest na to szansa.
- Powrót Tuska w ostatecznym rozchrachunku ma umożliwić mu start w wyborach prezydenckich w 2025? Takie głosy krążą.
- Tego nie wiem. Myślę jednak, że trochę się zdystansował do prezydentury, mówiąc swego czasu, że to głowa państwa to strażnik żyrandola.
- Ale jakaż byłaby to piękna klamra kompozycyjna dla kariery Tuska! W końcu ta nabrała rumieńców, kiedy przegrał wybory prezydenckie w 2005 r. I do kolekcji ważnych funkcji brakuje mu tylko prezydentury.
- Sama nigdy nie planowałam tak mojej kariery politycznej i zawsze podejmowałam wyzwania, które przychodziły. Dlatego nie chcę też pisać scenariuszy dla Donalda Tuska, a myślę, że i on podobnie jak ja, mierzy się raczej z wyzwaniami, niż ma jakieś konkretne plany na przyszłość. Teraz wyzwaniem jest wzmocnienie PO i stąd jego powrót.
- I pani jest spokojna, że bez szkód dla PO się ten powrót odbędzie?
- Jesteśmy partią demokratyczną, która w ramach demokratycznych procedur zdecyduje, co dalej z partią i jej przywództwem. Dzięki temu spokojniej na to wszystko patrzę.
- Ale czy próba zmuszenia Budki do odejścia nie jest antydemokratyczna?
- Nikt nikogo do niczego nie zmusza. Budka ma wolną wolę.
- Myśli pani, że Budka ma wybór?
- Oczywiście. Przecież nie musi oddawać przywództwa. Jeśli się na to zdecyduje, to będzie jego suwerenna decyzja. Nie ma tu żadnego przymusu. Przymus jest w PiS.
- A tak czysto po ludzku nie jest pani żal Budki, że w takiej sytuacji został postawiony?
- Ja w ogóle patrzę na to inaczej niż wszyscy. Uważam, że taka rezygnacja byłaby raczej z jego strony wyrazem siły niż słabości. To, co najważniejsze, co mi się w Budce bardzo podoba i czym mi zaimponował, to fakt, że potrafi przedłożyć dobro organizacji nad własne ambicje. Czego nie widzę akurat u Trzaskowskiego.
Rozmawiał Tomasz Walczak