Przewodniczący PO Donald Tusk spotkał się we wtorek (2 sierpnia) z mieszkańcami Mokrego – dzielnicy Mikołowa (Śląskie), przez którą ma przejść kolej szybkich prędkości, łącząca docelowo czeską Ostrawę z Katowicami, a dalej z CPK. Przeciwko planowanemu przebiegowi linii od wielu miesięcy protestują mieszkańcy, którzy mają być wywłaszczeni ze swoich domów. Tusk na konferencji prasowej w Mikołowie zapytany dlaczego jego zdaniem prezes PiS Jarosław Kaczyński zaprzestał objazdów po kraju podkreślił, że to nie jest pytanie do niego. "Nie wiem dlaczego prezes Kaczyński nie jeździ. Trochę żałuję, bo z dużym zainteresowaniem każde jego wystąpienie obserwowałem i z dużą nadzieją na zmiany po każdym jego spotkaniu" - mówił.
ZOBACZ: Sondaż partyjny i 13 mandatów mniej. PiS przeżywa koszmar na jawie
Przyznał zarazem, że "spotkania z ludźmi w Polsce to nie jest łatwy chleb". - Wyobraża pan sobie Jarosława Kaczyńskiego tutaj, pod Mikołowem, w rozmowie o CPK? - zwrócił się do dziennikarza. - Uważam jednak, że powinien przyjechać, przecież nie będziecie go bili. Byłaby większa korzyść, gdyby on tu przyjechał. Panie Kaczyński, wszyscy chętnie przyjdą, nie będą krzyczeć, bo mają problem do rozwiązania. Ja tego problemu nie rozwiążę, bo nie mam władzy - dodał Tusk. Po czym wypalił: - Niech pan przyjedzie tutaj, adres pan zna, Mikołów, Śląsk - zaapelował szef PO. Zaznaczył, że może wtedy budowa CPK zostanie skutecznie zablokowana, choć przyznał, że jest to mało realne, bo "to jest oczko w głowie Jarosława Kaczyńskiego".