Jak informuje "Newsweek" Misiewicz w czwartek pojawił się na partyjnym zebraniu na Nowogrodzkiej. Dotyczyło ono konfliktu w okręgu piotrkowskim, gdzie liderem partii jest Antoni Macierewicz. Od miesięcy trwać ma tam wojna pomiędzy szefem MON (wraz z jego sympatykami) a starymi działaczami partii, z senatorem Wiesławem Dobkowskim, byłym członkiem Porozumienia Centrum, na czele.
W spotkaniu mieli uczestniczyć parlamentarzyści i samorządowcy z owego okręgu. Jako, że nie mógł w nim osobiście uczestniczyć Macierewicz, przysłał on Misiewicza jako swojego reprezentanta. Jak zdradzić miał jeden z uczestników tego wydarzenia: - Zorganizowaliśmy to zebranie, żeby zażegnać konflikt. Zamiast mediacji doszło jednak do awantury. Spotkanie zakończyło się w fatalnej atmosferze, bo Misiewicz wyciągnął kartkę i odczytał z niej nazwiska ludzi z konkurencyjnej frakcji zatrudnionych w państwowych spółkach, w tym głównie w bełchatowskim PGE GiEK. Misiewicz zażądał wyrzucenia ich z pracy.
Co więcej, w piątek konflikt dalej eskalował, ponieważ Macierewicz odwołał Dobkowskiego z funkcji partyjnego pełnomocnika w powiecie bełchatowskim. Jego obowiązki powierzył swoim dwóm stronnikom: posłowi Dariuszowi Kubiakowi i staroście Waldemarowi Wyczachowskiemu. Według informatora "Newsweeka" zrobił to jednak bez konsultacji z Jarosławem Kaczyńskim, za co mogą go spotkać konsekwencje. Jak zdradziło źródło gazety, zapytane, czy zgodę na taką roszadę wyraził prezes PiS: - Nie sądzę. Dobkowski to stary znajomy prezesa. Był w PC, nigdy nie zdradził. Jarosław nie pozwoliłby zrobić mu krzywdy. To była samowola Antoniego Macierewicza. Sądzę, że spotkają go za to konsekwencje.
Tymczasem internauci wciąż z fantazją podchodzą do Misiewicza, tworząc memy takie jak ten:
@bert21397 @MalgorzataPepek @SMDBialystok #Misiewicz to ŻW! XDXD pic.twitter.com/V0cE5oCFkc
— Łukasz Targoński (@lukasztargonski) 22 marca 2017
Zobacz także: Nowa teoria Macierewicza o katastrofie smoleńskiej: To była ZASADZKA!