Dziś okazuje się, że nikt nie ma pojęcia o polityce i tym, co się może w niej zdarzyć. Z liderami PO, PiS i SLD na czele. Donald Tusk pokochał węgiel i górników, choć jeszcze nie tak dawno uważał, że są oni niemal głównym złem polskiej gospodarki, kopalnie trzeba zamykać, a górników zwalniać. Wcześniej podnosząc im wiek emerytalny.
Ale zostawmy na chwilę PO i Tuska. "Nie mam wątpliwości, że po naszej stronie działają aktywnie rosyjskie służby specjalne. Radio Maryja jest głęboko antyzachodnie, niechętnie nastawione do hierarchii kościelnej, prorosyjskie, wcale nie nieżyczliwe PRL. Ma nadajnik na Uralu. W Rosji niektórych spraw pilnują tam dobrze". Gdyby ktoś powiedział, że te słowa padły jakiś czas temu z ust Jarosława Kaczyńskiego, zapewne wielu pukałoby się w głowę. Otóż padły. Choć dziś prezes Kaczyński deklaruje głęboką sympatię, a wielu polityków PiS niemal wierność ojcu Rydzykowi.
Zobacz też: Mirosław Skowron: Niech się pomęczą
O licznych woltach Sojuszu Lewicy Demokratycznej, który w opozycji jest socjalny i antykościelny, a rządząc - neoliberalny i ugodowy wobec Kościoła, nawet nie ma co wspominać. Pal diabli liderów. Tusk, Kaczyński czy Miller mogą zmieniać poglądy. Najciekawsze jest jednak to, że wraz z nimi, zbiorowo, zmieniają swoje poglądy setki, tysiące polityków PO, PiS i SLD. W jednej chwili. Politycy PO do 7 maja do godz. 13.00 uważają kopalnie za warte zamykania, ale po konferencji premiera uważają je za dobro narodowe. Politycy PiS do 3 marca do godz. 8.00 uważają, że o. Rydzyk jest postacią podejrzaną, ale po tej godzinie staje się on postacią godną szacunku. Tak jakby w całych tych partiach rządził jeden mózg, a inne automatycznie się wyłączały. W takiej sytuacji nie wiem, po jaką cholerę wybieramy co 4 lata aż 460 posłów, zamiast ograniczyć się do trzech (czy ile tam partii przekroczyłoby próg), którzy dysponowaliby odpowiednimi udziałami w parlamencie.