PiS dochodząc do władzy niewiele tu zmienił. O innych partiach nawet w tym kontekście nie wspominam, bo w kwestii stosunków z Rosją i Ukrainą dojadają wyborcze resztki, które spadną pod stół PiS i PO.
Odwrót od Ukrainy trwa w najlepsze. I trudno powiedzieć dlaczego.
Przez Wołyń? Naprawdę w to wierzycie? Znając cynizm, nie tylko polskich polityków (ukraiński czekoladotwórca nie jest tu przecież wcale lepszy), absolutnie w to nie wierzę. A znam ten cynizm bardzo dobrze stykając się z nim zawodowo od prawie 30 lat.
Zabawnie, ale i groźnie brzmią polscy politycy, niestety ze wszystkich stron barykady, którzy powtarzają od jakiegoś czasu, że „z Banderą Ukraina do NATO i UE nie wejdzie”. Oczywiście, że wejdzie. Jak tylko zażyczą sobie tego możni tego świata. Tak, jak kiedy zażyczyło sobie tego USA, sukcesem polskiego rządu przestała być nowelizacja ustawy o IPN, a zaczęła być rezygnacja z niej.
Wiem, że Polakom nie podoba się to, że na Ukrainie UPA traktuje się jak u nas AK, a Banderę jak u nas Piłsudskiego. Wiem jednak także, że rozpaczliwe poszukiwanie pomników własnej historii nie wynikało i nie wynika z antypolskich nastrojów, ale z poczucia zagrożenia ze strony Rosji. Kiedyś teoretycznego, a dziś jak najbardziej realnego. I wszystkim tym, którzy tak pryncypialnie żądają dziś „stawania w prawdzie” sugeruję by zastanowili się, który naród „stawał w prawdzie”, kiedy prowadził wojnę?
Wielu Polaków powtarza, że Ukraina „to nie nasza sprawa”. „Po co się tym przejmować” - dodają.
Litości. Polscy politycy kazali nam już przejmować się losami Iraku, Afganistanu, a ostatnio Syrii. Cóż… Może zabrzmi to cynicznie, ale co mnie obchodzi Irak, Syria i Afganistan w porównaniu z Ukrainą?
Upadek Iraku, Afganistanu czy Syrii zaboli może światowe korporacje i mocarstwa. Upadek Ukrainy zaboli Polskę. USA, Niemiec czy Francji nie obejdzie w najmniejszym stopniu.