Tyle że coraz więcej wskazuje na to, że nie był to przypadek z Monachium. Tu, jak to bywa w życiu, prawda okazała się pokręcona. Zamachowiec sam był potomkiem imigrantów i na imigrantach chciał się zemścić.
Obu stronom tzw. "debaty publicznej" w Polsce nie przeszkadzało to jednak klepać od początku swojego. Strona lewicowo-liberalna z góry wiedziała, że nie ma to związku z islamem. Tak jest i kropka. Portal będący własnością Tomasza Lisa wysmarował nawet tekst, w którym zamachowca opisał jako "18-letniego nazistę". Serio. Nie wiem, może po latach spędzonych na oglądaniu PRL-owskich filmów każdy strzelający Niemiec jest dla nich nazistą. W takim razie sprawdzałbym w przyszłości uważniej ich teksty o niemieckich wojskach udzielających się na tzw. wschodniej flance NATO.
Byli i tacy, którzy po informacji o irańskich korzeniach zamachowca odetchnęli z ulgą i zaczęli pouczać, że ISIS nienawidzi szyitów, więc "jaki terroryzm islamski, hahaha". Jakby terrorystyczne tradycje szyityzmu były akurat mizerne.
Z drugiej strony na prawicy z góry wiedziano, że musi to mieć związek z imigrantami, a nawet uchodźcami. Tak jest i kropka. Kiedy okazało się, że syn imigrantów strzelał do muzułmanów, nikt nie napisał, że może nastolatkowi po prostu odbiło, jak wielu jego poprzednikom, choćby w USA.
To, co działo się wokół zamachu, pokazało nie po raz pierwszy, co stało się z tzw. "debatą publiczną" w Polsce. Na różne tematy. Coraz szersze grono osób zamyka się na informacje z zewnątrz. Sposób działania mediów społecznościowych wspiera to, pozwalając banować, wyciszać i wykluczać uczestników dyskusji. W efekcie obie strony funkcjonują już wyłącznie w zamkniętych bańkach osób, które niemal zawsze we wszystkim się ze sobą zgadzają. I przekonują, jakimi debilami są ci po drugiej stronie.
Tego podziału już się nie zasypie. Miejmy tego świadomość, jeżeli kiedykolwiek wpadnie nam jeszcze do głowy głupi pomysł, żeby tracić czas na przekonanie kogoś do swoich racji.
Zobacz: Zdaniem redaktora: Mistrzostwa Polski w strzelaniu w stopę