Tak byłoby w sytuacji normalnej, czyli jednak odległej od realiów polskiej polityki.
W Polsce grupa posłów PiS zdecydowała się (z powodzeniem) przykryć spełnianie obietnic wyborczych własnej partii i po wielkiemu cichu zgłosiła nocą projekt ustawy dającej politykom podwyżki. Jak to celnie nazwał Paweł Kukiz, zgłosiła projekt Koryto Plus.
I kiedy już wszystko się przewaliło, ludzie zdążyli się wkurzyć, a posłowie PiS dać twarz w obronie tych pomysłów, okazało się, że PiS jednak ze wszystkiego się wycofuje. Zamiast rozegrać to jakimś apelem prezydenta i jego małżonki albo choćby premier Szydło, żeby jednak wycofać projekt, bo za wcześnie, bo za dużo, to projekt po prostu zniknął. Można to było jeszcze jakoś wygrać, ale PiS zdecydował się to raczej przegrać.
PiS miałby gigantyczny problem, gdyby nie to, że przekładając sytuację na piłkarskie realia, jego przeciwnikami są dziś na boisku San Marino i Andora, czyli Platforma i Nowoczesna.
Byłem bardzo ciekaw, jak na ustawę w sprawie emerytur oraz nieoczekiwaną propozycję podwyżek dla polityków zareagują partie opozycyjne.
Platforma zareagowała obradami nad wyrzuceniem ze swoich szeregów trzech posłów, których akurat raczy nie lubić Grzegorz Schetyna. Zajmowała się tylko tym.
Nowoczesna zajęta zaś była siwieniem ze zmartwienia po odrzuceniu jej sprawozdania przez Państwową Komisję Wyborczą, co oznacza stratę gigantycznych pieniędzy. Okazało się, że partia, która lubi pouczać wszystkich dookoła o tym, jak "naprawdę" działają ekonomia i finanse, nie potrafi w poprawny sposób prowadzić księgowości i robić przelewów.
Wygląda na to, że z taką opozycją posłowie PiS mogą sobie podnieść pensje nawet nie dwukrotnie, ale siedmiokrotnie. Dorzucając do tego prawo dożywotniego posiadania służby na koszt państwa.
Śmiało, panowie.
Zobacz także: Stanisław Tyszka: Są ważniejsze potrzeby dla Polski