Mirosław Skowron: Sejm. Po co przepłacać?

2014-06-14 4:00

Poseł Paweł Sajak (Twój Ruch) sprawozdawał w Sejmie wniosek w sprawie Mariusza Kamińskiego (PiS). Jego zadanie polegało na wytłumaczeniu posłom, jakie zarzuty stawia prokuratura byłemu szefowi CBA.

Problem w tym, że poseł Sajak nie zadał sobie trudu, by przeczytać wniosek prokuratury, o którego słuszności przekonywał Sejm. Pytany o to, stwierdził, że nie musiał.

Po kolejnym laniu, jakie partia Palikota zaliczy za rok, poseł Sajak wróci do cywila. Do wyuczonych zawodów montera i kierowcy. Nie wiem, co pan Sajak będzie montował albo czym będzie jeździł. Mam jednak wątpliwości, czy będzie mu się wcześniej chciało przeczytać instrukcję. Wolę w tym czasie nie być w pobliżu, a mieszkańców jego rodzinnego Żyrardowa ostrzegam już zawczasu.

Pół biedy, gdyby chodziło wyłącznie o posła Sajaka. Dokładnie tak jak on zachowało się jednak 450 posłów. Materiały przeczytało zaledwie 10. Z czego trojga można nie wliczać. Byli to bowiem sami zainteresowani, poseł Kamiński, marszałek Sejmu Ewa Kopacz i Stefan Niesiołowski - ale on przeczyta każdy tekst, w którym jest szansa na krytyczne uwagi o PiS, Kaczyńskim lub CBA.

"Gazeta Wyborcza" mogła wskazać tych 450 posłów, którym nie chciało się ruszyć tyłków dlatego, że przy tej sprawie można było sprawdzić, kto do posiedzenia się przygotował, a kto nie.

Zobacz też: Mirosław Skowron komentuje w Super Expressie: Władza pogardziła ludem

Jak państwo myślą, mając w pamięci powódź bubli prawnych uchwalanych przez polski Sejm, w ilu wypadkach nasi posłowie głosują, przepychając przez parlament jakieś idiotyzmy właśnie dlatego, że nie zapoznali się z tematem? Ilu z nich i ile razy głosowało jak barany, nie mając pojęcia, za czym bądź przeciwko czemu się opowiadają? Mam obawy, że zazwyczaj jest ich grubo ponad 400.

I narasta we mnie przekonanie, że III RP powinna przeprowadzić pewną nowatorską reformę systemu parlamentarnego. Powinna wprowadzić "demokrację udziałową".

Polegałaby ona na tym, że do parlamentu wchodziłoby kilku przywódców partyjnych. I nikt więcej. Kilka krzeseł w Sejmie: Tusk, Kaczyński, Miller, Korwin-Mikke, Piechociński. I jak na zebraniu akcjonariuszy: głos Tuska ważyłby około 200 głosów, głos Kaczyńskiego podobnie. Itd. stosownie do proporcjonalnego wyniku w wyborach.

Reszcie darmozjadów spokojnie można by nie płacić. W końcu i tak o wszystkim decydują u nas liderzy i ich humory. Ich podwładni głównie przyciskają guziki i dbają o to, żeby nie mieć własnego zdania.

Warto więc zapytać, jak w sloganie z reklamy: nie ma różnicy, więc po co przepłacać?

ZAPISZ SIĘ: Wiadomości Super Expressu na e-mail