Liczba emerytur groszowych wzrosła z 23,9 tys. w 2011 roku do 433,1 tys. w 2024 roku. Obecnie stanowią one 9,9 proc. ogółu emerytur nowosystemowych. Podczas jednego z posiedzeń sejmowej komisji do spraw polityki senioralnej, przewodnicząca zarządu głównego Polskiego Związku Emerytów Rencistów i Inwalidów, dr Elżbieta Ostrowska, podkreśliła, że emerytury groszowe są istotnym problemem społecznym. Zaznaczyła, że dotknięte problemem są przede wszystkim osoby, które podejmowały prace w okresie transformacji systemowej.
Okazuje się, że podobny punkt widzenia na problem posiada polski rząd. O pracach w tym obszarze informuje w odpowiedzi na interpelację wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Sebastian Gajewski.
- Szczególnie problematyczna wydaje się w omawianym kontekście sytuacja osób, które nie nabywają prawa do emerytury minimalnej, ponieważ ich aktywność zawodowa przypadała na czasy transformacji systemowej, kiedy ze względu na uwarunkowania gospodarcze i wysokie bezrobocie masowym zjawiskiem było podejmowanie pracy na czarno, na podstawie umów cywilnoprawnych, niestanowiących tytułu do ubezpieczeń społecznych czy pracy w krajach, z którymi Polska nie podpisała odpowiednich umów. Sytuacja tej grupy i możliwe drogi rozwiązania jej problemów są przedmiotem prowadzonych w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej prac i analiz - pisze Gajewski.
Nie wiadomo jeszcze, co konkretnie kryje się za zapowiedzią wiceministra. Można jednak odnieść wrażenie, że resort planuje działania, które doprowadzą do podwyższenia świadczeń osobom, które np. w latach 90. XX wieku pracowały "na czarno" i teraz udowodnią swoje zatrudnienie.
10 lat temu SLD przedstawiło pomysł specjalnego zasiłku dla tzw. ofiar transformacji. Chodziło o osoby, których dochód nie przekracza kwoty odpowiadającej 120 proc. najniższej emerytury (jeśli gospodarują samotnie), lub osób, których dochód na osobę w rodzinie nie przekracza 100 proc. najniższej emerytury. Taka osoba miała obligatoryjnie otrzymywać 400 zł miesięcznie.