Prezydent Komorowski nie powinien narzekać, gdyż co prawda dopiero w ostatnich latach, ale dość mocno podkreślał konieczność rozdziału Kościoła i państwa. Robił to jednak jakoś tak bez przekonania, jego przyjaciele rozgłaszali, że "każdy dzień" zaczyna od mszy. Być może niektórzy księża pomogą mu teraz podjąć jednoznaczną decyzję. Zresztą zgodnie z kierunkiem obranym w ostatnich dniach przez Platformę, która ma nadzieję sięgnąć po antykościelny elektorat. Co prawda od przedwyborczego i zawartego pospiesznie (choć po 30 latach) ślubu kościelnego Donalda Tuska do dumnych deklaracji Ewy Kopacz o "niebyciu" u komunii droga wydaje się dość daleka... Ale w obliczu martwicy wśród partii lewicowych można na tym sporo wygrać.
Sprawa nie jest jednak przesądzona. Podział wśród samych księży co do tego, czy posłowie Platformy i prezydent Komorowski głosujący za in vitro powinni przystąpić do komunii św. lub nie, pokazuje, że może tu dojść do zaskakujących podziałów. Może się okazać, że w niektórych kościołach byłego prezydenta i posłów PO księża do komunii nie dopuszczą, wspierając postępowy nurt partii rządzącej. W innych zaś dopuszczą, spychając PO ponownie w odmęty średniowiecza i ciemnogrodu. Kto wie, czy ta sprawa nie doprowadzi do jakiejś schizmy w Platformie? Bo schizmy komorowskiej w Kościele raczej bym się nie spodziewał.
W głosach oburzenia, które podniosły się po opinii ks. prof. Góralczyka o niedopuszczeniu prezydenta do komunii za in vitro, jedna rzecz dziwi mnie najbardziej. Najgłośniej oburzają się ci, których Kościół nie powinien obchodzić ani trochę.
Kościół, jak każda organizacja, ma prawo ustanawiać zasady, których jej członkowie mają przestrzegać, a za ich nieprzestrzeganie są karani. Kościół nie jest obowiązkowy. Ci, których te zasady uwierają, mogą z niego odejść. W Polsce tymi zasadami podniecają się zaś najbardziej niewierzący, a najwierniejszymi słuchaczami Radia Maryja okazują się dziennikarze "Gazety Wyborczej". Może narzekam bez sensu, bo tak uważne wsłuchanie się w argumenty drugiej strony niewątpliwie rozwija i poszerza horyzonty. Zapał w zajmowaniu się czymś, co kogoś w żaden sposób nie dotyczy, wydaje mi się jednak nieco dziwaczny.
Zobacz: Wiktor Świetlik w Super Expressie: Jak na szczurku jeździł miś