Prawda jest taka, że wśród zwykłych obywateli Zachodu Polska niemal nikogo nie interesuje. Nie wiedzą, gdzie to leży i co tam się dzieje. Przez większość zachodnich elit (w tym polityków) traktowani jesteśmy zaś jak ktoś w rodzaju dzikich podludzi, których trzeba wciąż cywilizować, pouczać, oswajać, a niekiedy się ich bać. Ze względu na polityczną poprawność nikt tego nam w twarz nie powie, ale od czasu do czasu jednak to wyjdzie. Ot, ktoś mruknie, że powinniśmy siedzieć cicho, kiedy ci cywilizowani rozmawiają.
Przez lata słyszeliśmy o tym, jak "wzrosła pozycja Polski na świecie". Cóż, może i wzrosła, bo Polska wreszcie przestała jęczeć o problemach i udawała, że wszystko jest świetnie. Tylko czy to naprawdę było tak skuteczne? To, że podrapie się psa za uchem i rzuci mu coś do żarcia za to, że nie hałasował i nie nabrudził, nie oznacza przecież jeszcze, że człowiek zaczął go traktować jak równego sobie. I może nas to oburzać, ale taka jest prawda wynikająca z faktów. Jeżeli ktoś uważa, że Polskę przyjęto do Unii dlatego, że Zachód nas po prostu kocha, a nie dlatego, że taki miał interes, to jego problem.
Od samego początku zarówno w NATO, jak i w UE jesteśmy członkiem drugiej kategorii. Właśnie na miarę podczłowieka. W UE przez lata bez podstawowych praw. W NATO tylko formalnie, bo praktycznie bez prawa do baz NATO na naszym terenie. Nasi sojusznicy czują się bowiem bardziej lojalni wobec wrogiego nam kraju, z którym co do tych baz umówili się w 1997 r., niż wobec państwa, które nieraz dawało daninę krwi, biorąc udział w ich rozmaitych wojenkach. Za friko, a nawet do tego dopłacając.
Polska nie ma jeszcze aż tak źle, gdyż z różnych powodów opłaciło się nas do UE i NATO przyjąć. Ukrainę lub Gruzję potraktowano znacznie gorzej.
Pamiętają państwo medialne poruszenie, kiedy z konferencji prasowych polityków PiS i rządu wyprowadzono flagi UE? Przeszło mi przez głowę, że do tej pory jedynymi ludźmi, którzy oddali życie za unijne flagi, była część Ukraińców na Majdanie.
Jak na ich ofiarę zareagowała większość polityków na Zachodzie? Mieli to głęboko gdzieś. Jak zareagowali, kiedy Rosja pogwałciła gwarantowaną przez tzw. mocarstwa zachodnie nienaruszalność granic Ukrainy? Zareagowali "ubolewaniem i stanowczym potępieniem".
Obyśmy nigdy nie musieli się przekonać, jak głębokie ubolewanie i jak stanowcze oburzenie jest tak naprawdę wypełnieniem wobec Polski słynnego art. 5 traktatu waszyngtońskiego. Artykułu, który jest dziś chyba głównym filarem naszej wiary w NATO. Może zatem warto zacząć hałasować, nim do tego dojdzie?
Zobacz: Andrzej Duda w Monachium: Mówiąc o powrocie do zimnej wojny, Rosja mówi o swoim działaniu