Rząd zmienia prawo w tempie zawrotnym, tak by objęło to jeszcze wszystkich ich kumpli, którzy dali się nagrać. Przypomnijmy, że sam rząd nie wie których, bo nagrano 90 osób, ale nie wszystkie taśmy jeszcze ujawniono. Podobnie szybko rząd potrafił podwędzić pieniądze z OFE. Ale kiedy trzeba zrobić coś dla obywateli, wtedy robi to jakoś wolniej, bo zawsze okazuje się to "skomplikowaną materią prawną".
Wśród zwolenników zakazu użycia dowodów zdobytych nielegalnie pojawia się zawsze koronny argument, że "w ten sposób", czyli prowokując lub nagrywając prywatne rozmowy, "przestępcę lub złodzieja można zrobić z każdego". Argument tak skandaliczny i głupi, że po jego usłyszeniu opada mi dosłownie wszystko.
Cóż to znaczy, że "złodzieja można zrobić z każdego"? Skoro tak, to proszę podać cenę, za którą złodziejami zostaliby pani Kopacz albo panowie Tusk, Kaczyński, Miller, Komorowski lub Duda? Mogę mieć różne zdanie o tych politykach, ale widocznie lepsze niż ich właśni koledzy partyjni popierający tę zmianę. Ja nie odważyłbym się z takim przekonaniem twierdzić, że wymienieni politycy mają złodziejską naturę, ale do tej pory im się upiekło, bo nikt ich nie kusił bądź nie nagrał.
Jakiś czas temu w Hiszpanii aresztowano pedofila. Aresztowano tylko dlatego, że na policję doniósł na niego złodziej, który okradał jego mieszkanie. I przypadkiem znalazł w nim pedofilskie materiały.
Rozumiem, że politycy PO, rząd, a także wszyscy ci, którzy oburzają się na wykorzystywanie "owoców zatrutego drzewa", hiszpańskiego pedofila by ochronili przed karą. W końcu bardziej nielegalnie niż przez włamanie z kradzieżą dowodów zdobyć się nie da?
Roznosi mnie, gdy słyszę, i to z ust prawników, że posłanka Sawicka (PO) wzięła łapówkę, ale naruszono prawo, a ona sama była prowokowana. I co z tego?! Bredni o tym, że byli prowokowani, używają gwałciciele, ale nie powinni ich używać posłowie i prawnicy.
Prawda jest taka, że ludzi pokroju posłanki Sawickiej nie powinno być w Sejmie. Podobnie jak nie powinien piastować stanowisk publicznych facet, który deklaruje drukowanie pustych pieniędzy po to, by usunąć z rządu nielubianego ministra bądź utrzymać u władzy tych, których lubi.
Od 1 lipca takie kreatury znów będą mile widziane u władzy.