Mirosław Skowron o porażce Demokratów w wyborach do Kongresu: Bunt gorszego elektoratu

2010-11-05 15:30

Przyczyny i konsekwencje porażki Baracka Obamy i Partii Demokratycznej w wyborach za oceanem rozpatruje publicysta Mirosław Skowron

Jest taki kraj, w którym społeczeństwo rozdarte jest na dwie części. Wielkomiejska i młodsza nie przepada za prowincjonalną i nieco starszą. Jedna strona oskarża drugą o brak patriotyzmu. Druga, rządząca, wsparta jednomyślnie przez elity ma oponentów za dewotów i ekstremistów szkodzących państwu. Oczywiście chodzi o USA.

Przeczytaj koniecznie: Andrew Nagorski o wyborach do Kongresu USA: Republikanie też ponieśli porażkę

Barack Obama i Demokraci przegrali wybory w najgorszym stylu od 62 lat. Bez cudu Obama nie ma większych szans na reelekcję. Powody porażki są oczywiste. Problemy gospodarcze i wzrost bezrobocia. Do tego zawód Obamą. W oczach lewicy wręcz rozczarowanie, choć z polityka mainstreamu wykreowano go na radykała nieco sztucznie. To wszystko prawda, ale tylko częściowa. Tłumaczy porażkę i brak mobilizacji Demokratów. Nie tłumaczy jednak rozmiarów klęski.

Obama jest niezłym mówcą. Wybory wygrał jednak głównie dzięki byciu anty-Bushem. Do zwycięstwa za dwa lata już to nie wystarczy. Nokaut w Kongresie oznacza, że drugą połowę kadencji wypełnią mu spory z Republikanami, których znacznie bardziej radykalna reprezentacja zamiast kompromisów będzie wolała obserwować jego upadek.

Obama zapracował przez dwa lata na opinię kiepskiego prezydenta. Niewielu spodziewało się jednak, że pod presją niekorzystnych sondaży okaże się kiepskim politykiem. I zacznie popełniać błędy, w wyniku których opuści go wielu współpracowników, a przeciwnicy zaczną wytykać mu wpadki słowne. Jak ta, w której ochrzaniał Latynosów za popieranie w wyborach ich "wrogów", czyli Republikanów.

Prezydent wszedł tym samym na ścieżkę wybrukowaną błędami zakochanych w sobie elit intelektualnych i artystycznych, które od lat popierają Demokratów, nie wyściubiając nosa poza salony wschodniego i zachodniego wybrzeża. Błędami wynikającymi z kompletnego braku zrozumienia tej części społeczeństwa, która głosuje na ich rywali.

Bagatelizowanie połowy elektoratu i jednomyślny chór elit w USA dostrzegł przed laty i przekuł na sukces Rupert Murdoch. Stacja Fox News jawnie sympatyzująca z konserwatywną częścią społeczeństwa dawno wyprzedziła w rankingach CNN i NBC. Nie zrobiła jednak niczego, poza zebraniem z rynku osób, które inne media wolały pouczać, niż do nich trafiać. Dziwić może tylko to, że po kilkunastu latach tego samego co Murdoch nie dostrzegli Demokraci.

Przedwyborczy weekend w Stanach przywoływał w pamięci to, co działo się po pierwszej kadencji Busha. Media sprzyjające Demokratom pełne były wówczas publicystów i komików tłumaczących społeczeństwu, dlaczego wstydem jest głosowanie na Republikanów, dopóki ich liderem jest Bush. Dziś miejsce straszaka zajęła Tea Party - konserwatywny ruch u boku Partii Republikańskiej. Skończyło się drugą kadencją Busha, a dziś triumfem Republikanów. Podobne było też zachowanie elit i ich brak zrozumienia dla połowy elektoratu. Szczególnie znamienna była manifestacja w Waszyngtonie pod hasłami "powrotu zdrowego rozsądku". Transparenty warto zachować na lanie w kolejnych wyborach.

To, że zarzut braku patriotyzmu spływa po wyborcach Demokratów jak po kaczkach, jest oczywiste. To, że potencjalnych wyborców Republikanów może jednak zmobilizować nieustanne wytykanie ich jako gorszej, niemal niezasługującej na prawo głosu części społeczeństwa też wydaje się oczywiste. O dziwo, od lat nie są tego w stanie zrozumieć zakochane w sobie artystyczne i intelektualne elity.

Patrz też: USA, Frank Caprio: Mam w d... poparcie Baracka Obamy

W USA głupotę tego zachowania dostrzegli oprócz Murdocha szefowie Partii Republikańskiej. Choć kiedy pozwolili wyrosnąć Tea Party, okrzyknięto to wariactwem. Latynosi dzięki wsparciu "wroga" mają dziś gubernatora na Florydzie. W Polsce za wariata uważa się dziś Jarosława Kaczyńskiego, bez ogródek kierującego już swoje wystąpienia do tych, których wielkomiejska elita uważa za gorszą część społeczeństwa. Zwolennicy PO nadal wolą bowiem słuchać znanego politologa, prawiącego w mediach, że "Polski nie można zmodernizować z tą częścią społeczeństwa, która głosowała na PiS". Czyli bez mała z połową wyborców.

Mirosław Skowron

Dziennikarz działu Opinie "Super Expressu"