Przypomnijmy - na przykład były szef MSWiA Mariusz Błaszczak otrzymał 82,1 tys. zł, minister edukacji Anna Zalewska - 75,1 tys. zł, tyle samo dostał ówczesny minister rozwoju i finansów Mateusz Morawiecki (50 l.), a wicepremier i szef resortu kultury Piotr Gliński - 72,1 tys. zł. Wśród 21 nagrodzonych ministrów był także Henryk Kowalczyk, w 2017 r. szef Komitetu Stałego Rady Ministrów. Pełniący obecnie stanowisko ministra środowiska Kowalczyk na pytanie o otrzymaną premię w wysokości 65 100 zł powiedział, że mu się należała. - Zapracowałem na to - stwierdził.
A co sądzą na ten temat Polacy? Czy rzeczywiście ministrom PiS, w tym także odwołanym ze stanowisk, tak wielkie bonusy rzeczywiście się należały? Zapytaliśmy o to naszych Czytelników.
Jan Abramowicz (91 l.), emeryt z Siedlec:
- Skandal i barbarzyństwo, by tak bezczelnie przywłaszczać sobie państwowe pieniądze. Ci ludzie nie mają wstydu i za grosz honoru, że tak łupią kasę, do której wpływają pieniądze z naszych podatków.
Ewa Bieroń (68 l.), emerytka z Koszalina:
- Absolutnie nie powinni dostawać tak wysokich nagród czy premii. To jest strasznie niemoralne i bardzo złe wizerunkowo. Mnie się to zdecydowanie nie podoba, to nie jest w porządku.
Tomasz Kowalski (45 l.), bezrobotny z Wrocławia:
- Te nagrody to jakaś paranoja! Nie dość, że rządzący niewiele robią, to jeszcze przyznają sobie takie gigantyczne dodatkowe pieniądze. Zapraszam nagrodzonych ministrów do życia za grosze. Niech zobaczą, ile trzeba się natrudzić, żeby przeżyć.
Kamila Czubak (22 l.), studentka z Bydgoszczy:
- Tyle mówią o biednych ludziach, o tym, że trzeba im pomagać. Wiele razy podkreślają też własną skromność. A później nagle przyznają sobie takie pieniądze, że aż trudno w to uwierzyć. Chciałabym tyle zarabiać w rok...
Maciej Talacha (62 l.), emeryt z Siedlec:
- Zamiast oszczędzać i dać biednym, sami sobie napychają kieszenie. Rozdają na prawo i lewo, a biedni ludzie na to patrzą. Przed wyborami zapowiadali, że państwo będzie schodziło z kosztów, a widzimy co innego.
Ryszard Olędzki (61 l.), ochroniarz z Białegostoku:
- Nagrody dla ministrów w porównaniu z zarobkami zwykłych Polaków to rażąca niesprawiedliwość, po prostu skandal. Przecież oni mają nie tylko wysokie pensje, lecz także wiele dodatków, premii i innych przywilejów.
Karol Błaszczyk (64 l.), elektryk z Koszalina:
- Muszę ponad dwa lata pracować na takie pieniądze, które w nagrodę dostał minister Błaszczak. To ukryte zarobki. To demoralizujące. Wolałbym, żeby mieli wyższe pensje, wtedy wszystko byłoby jasne.
Dariusz Bartosiak (49 l.), rencista z Siedlec:
- Jeżeli ktoś dobrze pracuje, to nagroda mu się należy. Ale niech to będą premie w jakiejś rozsądnej kwocie, a nie tak skandalicznie wysokie jak te, które dostali ministrowie rządu.
Aniela Maksymowicz (55 l.), sprzątaczka, Czarna Białostocka:
- Nie zauważyłam, aby w Polsce zrobiło się nagle aż tak dobrze, żeby nagradzać za to ministrów. Oni i tak bardzo dużo zarabiają i niech już nie przesadzają. Te ich olbrzymie nagrody to skandal w porównaniu z zarobkami zwykłych ludzi.
Antonina Borowicz (23 l.), studentka z Torunia:
- Brak słów! Trzeba mieć nie lada tupet, żeby w kraju, w którym żyje tylu ubogich mieszkańców, przyznawać sobie takie pieniądze, o których zwykli ludzie tylko mogą pomarzyć. Powinni oddać te pieniądze na cele charytatywne.