Wśród ministrów wysoko docenionych finansowo przez premier Beatę Szydło (55 l.), nie zabrakło szefowej MEN Anny Zalewskiej (53 l.), która dostała 75,1 tys. zł premii. To szok, bo nagrodzona minister jest ostro krytykowana przez nauczycieli. - Za co ta nagroda? Za chaos w szkołach, fatalną reformę i biedę nauczycieli? - oburza się Sławomir Broniarz (60 l.), szef Związku Nauczycielstwa Polskiego. I wylicza "zasługi" pani minister: przeładowane klasy, naukę na dwie zmiany, podstawy programowe pisane na kolanie. Nauczycieli natomiast bulwersuje, że rząd przyznał tak wysoką premię minister edukacji, a dla nich od sześciu lat nie ma pieniędzy na jakiekolwiek podwyżki. Rażąco niskie w porównaniu z nagrodą szefowej MEN są też pieniądze obiecane nauczycielom od kwietnia.
Nauczyciel kontraktowy dostanie 123 zł i jego zasadnicza pensja po podwyżce wyniesie 2487 zł brutto. - Moja żona nauczycielka zarabia 2400 zł. W domu przygotowuje tematy lekcji, sprawdza klasówki, pisze charakterystyki uczniów, drugie tyle co w szkole,pracuje poza nią. Czy w związku z tym należy jej się roczna nagroda np. 20 tys. zł? - pyta retorycznie poseł Paweł Kukiz (55 l.)...
Zobacz: Minister Kowalczyk tłumaczy się ze swojej sowitej nagrody: Zapracowałem na nią!