We wczorajszym „Super Expressie” ujawniliśmy bulwersujące słowa ministra Marka Suskiego na temat zarobków posłów i nauczycieli. - Posłowie mają 8 tys. zł brutto pensji podstawowej (do tego dieta ponad 2 tys. zł – red.), więc jeśli nauczyciel dyplomowany ma z kawałkiem 5 tys. zł brutto, to jest to nieduża różnica między posłem a nauczycielem – stwierdził Suski. Swoimi słowami szef gabinetu premiera rozwścieczył nauczycieli, którzy zarabiają często mniej niż kasjerki w supermarkecie. - Pan Suski bzdury opowiada! Domagamy się podwyżek, bo wiemy, że nasza praca jest dużo więcej warta, niż wynosi pensja nauczycielska – mówi nam oburzony Bartosz Kicki (49 l.), nauczyciel dyplomowany z Wrocławia. Jego zarobki wynoszą ponad dwa razy mniej niż posła, czyli ok. 4 tys. zł brutto. Z kolei pani Ewa Kalińska-Iciek (41 l.), nauczycielka z Łodzi z 15-letnim stażem zarabia na rękę 2,7 tys. zł. - Wypowiedź pana Suskiego jest uwłaczająca! - mówi kobieta.
Oburzony słowami ministra jest też Paweł Kukiz, którego żona jest nauczycielką. - Akurat tak się składa, że moja żona jest nauczycielką, a ja jestem posłem. I jeszcze niedawno zarabiała 2,7 tys. zł brutto jako nauczyciel mianowany, a pensja podstawowa nauczyciela dyplomowanego, magistra z przygotowaniem pedagogicznym, wynosi 3,3 tys. zł brutto – komentuje nam Paweł Kukiz.
Wczoraj m.in. przeciwko niskim płacom zaprotestowali nauczyciele z „Solidarności” w Małopolsce, którzy okupują tamtejsze kuratorium oświaty. Żądają spotkania z przedstawicielem rządu.