- Nie ma nazwiska kandydata Lewicy na prezydenta. To zaczyna być trochę niepokojące – powiedział były premier, europoseł Leszek Miller w programie "Tłit". - Najpierw ten kandydat miał być na początku grudnia, później miał zostać wyłoniony w połowie grudnia, a teraz słyszę, że mają go wybrać w styczniu. Widać, że ta trójka szefów trzech partii ma z tym kłopoty – dodał. Były premier zaznaczył również, że teraz posłańcy partyjni docierają do Barbary Nowackiej, z taką propozycją, aby to ona została przedstawicielką Lewicy. Jego zdaniem taki wybór oznaczałby wejście w ostry konflikt z Platformą Obywatelską, co jest mało prawdopodobne. - Ale widać, że problem istnieje i że nieprędko zostanie rozwiązany – zaznaczył.
Co do drugiej tury to europoseł nie ma żadnych wątpliwości na kogo miałby zagłosować. - Jeżeli w drugiej turze będziemy mieli tą dwójkę, czyli z jednej strony pan prezydent Andrzej Duda, z drugiej strony Małgorzata Kidawa-Błońska, to ja nie będę maił żadnego dylematu jak głosować. Zagłosuję na Małgorzatę Kidawę-Błońską - powiedział. Dodał, że taka opcja jest wielce prawdopodobna i jego zdaniem taki może być finał wyborów. Były premier ma dylemat co do I tury wyborów. Leszek Miller jeszcze nie wie, na kogo odda swój głos. Czy będzie to kandydat Lewicy, o którym nie może się jeszcze wypowiedzieć, czy będzie to Małgorzata Kidawa-Błońska, o co pytał go redaktor prowadzący program "Tłit". Europoseł zaznaczył, że nie wyklucza żadnej możliwości. - Ja chciałbym oddać głos z pełnym przekonaniem, że to nie jest głos zmarnowany i będę bardzo wnikliwie analizował wszystkie propozycje – dodał. Z punktu widzenia dojrzałości politycznej, sugestywności, umiejętności przemawiania i przekonywania najlepszym kandydatem jest Adrian Zandberg – powiedział były premier. Leszek Miller porównał obecną sytuację do tej sprzed pięciu lat. - Też nie mogliśmy nikogo wybrać. Szukaliśmy, ale nikt nie wyrażał chęci startu w wyborach. Magdalena Ogórek była ostatnią kandydatką w łańcuchu - podsumował.