W 1995 roku, kiedy Leszek Miller sprawował funkcję ministra pracy, na świat przyszła jego wnuczka Monika. Po śmierci jej ojca, Leszka Millera juniora w 2018 roku, to właśnie byłemu premierowi przypadła rola dziadka, ojca i najlepszego przyjaciela. - Monika urodziła się na Ukrainie, w Kamieńcu Podolskim. Bardzo się staraliśmy, by ściągnąć ją do Polski. W końcu, przed pierwszymi urodzinami Moniki, udało się przekonać jej mamę, by przyjechały do Warszawy. Doskonale pamiętam ten dzień. Synowa i moja Ola przywiozły wnuczkę, wszyscy byliśmy bardzo wzruszeni. Jej łóżeczko stanęło w moim pokoju, z którego – siłą rzeczy – musiałem się wyprowadzić – opowiada Leszek Miller w książce Kamila Szewczyka „Miller. Twardy romantyk” (do kupienia w księgarniach, tutaj lub pod numerem telefonu 22 590 55 55).. Wnuczka szybko stała się oczkiem w głowie dziadków.
NIE PRZEGAP: Tak Leszek Miller balował z Aleksandrem Kwaśniewskim! Były premier ujawnia kulisy w książce!
- Monika uwielbiała zabawę w księcia i księżniczkę. Wymyślała dla mnie role – jako książę najpierw miałem ratować księżniczkę, czyli Monikę, która później wracała do komnaty na koniu. Nie muszę chyba dodawać, że jako jej koń raźno człapałem po pokoju. To były świetne czasy. Kiedy Monika trochę podrosła, zaczęła pisać i malować po ścianach w mieszkaniu. Ale jak mogłem się na nią złościć, skoro pisała wtedy, że jestem słodki? Monika nie była aniołkiem, ale dało się wytrzymać. Później uczyłem ją także pływać – dodaje Leszek Miller. Książka „Miller. Twardy romantyk” wypełniona jest barwnymi, nieznanymi dotąd historiami z życia Leszka Millera. Nie brakuje w niej też wielkiej polityki.