W efekcie lex Szyszko jak Polska długa i szeroka słychać rżnięcie pił i stukot siekier. Na skwerze przed Urzędem Dzielnicy Śródmieście w Warszawie rzeź drzew i krzewów poszła błyskawicznie. Nie oszczędzono nawet stanowisk lęgowych dla ptaków. Mieszkańcy usłyszeli piły zaraz po godzinie 8, a o 9 było już po wszystkim. Deweloper, który przejął działkę w ramach dzikiej reprywatyzacji, eksterminował zieleń, bo jak wieść niesie, zamierza w tym miejscu wybudować biurowiec. Podobnie stało się na ulicy Stalowej. Wycięto kilkadziesiąt starych drzew, a okolicznym mieszkańcom zostały tylko wspomnienia spacerów i towarzyskich spotkań.
Łoskot padających drzew zaniepokoił Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS nie tylko skrytykował przyjęte przepisy, ale również zapowiedział ich zmianę. Przyznał, że mogło dojść do "pewnego rodzaju lobbingu". Niezrażony tym minister Szyszko potwierdził swoje poparcie dla ustawy, która jego zdaniem jest "bardzo dobra z punktu widzenia przestrzegania prawa własności". Znamienne, że minister środowiska na pierwszym planie wymienił prawo własności, a nie wymogi ochrony przyrody, które zawsze powinny mieć pierwszeństwo nad interesami właścicieli.
Prezes Kaczyński ma wiele możliwości, aby odpowiednie służby zgłębiły rodzaj lobbingu zastosowany w przypadku szkodliwej ustawy. Zaczynając od Szyszki i jego przywiązania do prawa własności. Z oświadczenia majątkowego wynika, że minister ma mały dom i gospodarstwo średniej wielkości. Nie wiadomo jednak, co stało się z nieruchomościami, które kupował przez ostatnie lata. A nabywał setki hektarów za dziesiątki milionów złotych. Warto wiedzieć, czy wartość gruntów, które posiada, wzrosła na skutek ustawy, czy nie. W ubiegłym roku CBA zainteresowało się już majątkiem ministra, w tym stodołą wycenioną na 17 tys. zł, która w rzeczywistości jest willą wartą pół miliona. Takich niejasności i nieścisłości badanych przez Biuro jest znacznie więcej. Zatajenie i podanie nieprawdziwych informacji w oświadczeniu majątkowym to przestępstwo, za które grozi do pięciu lat więzienia. Za brak w oświadczeniu zegarka za kilkadziesiąt tysięcy złotych minister Sławomir Nowak podał się do dymisji i stanął przed sądem.
Zobacz także: Jastrzębowski o kontrowersyjnym spektaklu "Klątwa": Powinieneś siedzieć, pseudoartysto!