Łukasz Warzecha: Milicja komendanta Działoszyńskiego

2014-11-14 3:00

"Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciwko władzy ludowej, niech będzie pewny, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie" - zagrzmiała podczas konferencji prasowej szefowa MSW Teresa Piotrowska, psiapsiółka pani premierzycy. No, może niedokładnie tymi słowami, może mi się tu coś myli, może mam jakieś déja vu, ale bardzo podobnie powiedziała pani minister, która postanowiła się po raz pierwszy objawić dziennikarzom akurat teraz, po 11 listopada. Pani minister oznajmiła też, że dzielni milicjanci bronili się do ostatniego oddechu i jest z nich bardzo dumna.

Z kolei pani prezydent Warszawy stwierdziła z żalem: "Gdyby można było zakazać tej demonstracji w kolejnym roku, to bez wahania bym to zrobiła. Ten marsz jest okazją do wybryków chuligańskich i bójek". Może powinna się skonsultować z szefową własnego biura bezpieczeństwa Ewą Gawor, która 11 listopada zgodnie z prawdą mówiła, że zamieszki wywołali nie uczestnicy marszu, ale ludzie, którzy dołączyli gdzieś z boku. Tych ludzi z jakichś tajemniczych powodów nie była w stanie wcześniej zatrzymać i powstrzymać nasza dzielna milicja obywatelska i jej zmotoryzowane odwody, w skrócie ZOMO. Czemu milicja, nie policja? Powodów można by wymieniać wiele. Dla mnie decydujące były dwa, które w ostatnim czasie przelały czarę goryczy. Pierwszy to oświadczenie komendanta głównego milicji inspektora Działoszyńskiego dotyczące sprawy Przemysława Wiplera. W oświadczeniu tym, napisanym w stylu powieści Heleny Mniszkówny, pan komendant dowodzi, że milicja nie ujawniała nagrań z ulicy Mazowieckiej, aby - uwaga, uwaga! - chronić "resztki godności posła Wiplera". Muszę przyznać, że tutaj inspektor Działoszyński dorównał Barei, a o to niełatwo. U tego genialnego reżysera organa porządku też wykazywały się wzruszającą troską o obywateli, jak w scenie z "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz": "Co tak na kamieniu siedzicie, obywatelu, wilka chcecie dostać?".

Zobacz: Wiktor Świetlik: Cegłówka pod choinką

Drugi powód to umieszczony w Internecie film, na którym milicjant w randze nadkomisarza hurtowo wlepia kibicom po meczu mandaty za przeklinanie. Wszystkim z sektora, jak leci, zadaje kulturalnie pytanie, czy mandat przyjmują. Bo jak nie, to można do sądu. To znów wzruszające, jak milicja dba o nasze dobre wychowanie (i to Bareja sportretował wiele lat temu w tym samym filmie). Rodzi się jednak pytanie do pani minister, czy oficjalnie przeszliśmy już na etap, gdy zaczyna obowiązywać odpowiedzialność zbiorowa? Bo, o ile mi wiadomo, na razie nie przewiduje jej żaden z kodeksów.

Wiem, że to może boleć uczciwych funkcjonariuszy, ale niestety, nic nie poradzę. A może z tych porządnych dałoby się jeszcze zrobić prawdziwą policję, a milicję pana Działoszyńskiego zaorać?

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail