„Super Express”: - Czym jest dla ciebie rap?
Michał "Sobota" Sobolewski: - Formą ekspresji artystycznej. Jest to możliwość wyrzygania z siebie swoich emocji i opowiedzenia o sobie.
- Czyli to jest twoja kozetka w gabinecie psychoterapeutycznym.
- Pięknie to ująłeś. Będę to powtarzał w kolejnych wywiadach. (śmiech)
- Dobrze się żyje raperowi w Polsce?
- Na pewno nie wszystkim raperom. Jest to ryzykowna forma zarabiania pieniędzy, bo nigdy nie wiadomo czy się uda, ale trzeba był konsekwentnym. Wiadomo, że początki były ciężkie, czułem się biedny i niedoceniany w każdej dziedzinie życia, bo okazywało się, że płyta nie osiągała takiego sukcesu, jaki sobie wymarzyłem. Trzeba mieć pasję i kochać to, co się robi oraz olać inne rzeczy, które zajmują Ci głowę. Przyszedł w końcu taki moment, gdy zacząłem myśleć, że mogę zacząć utrzymywać się z muzyki: płyty coraz lepiej się sprzedają, zacząłem grać koncerty, a klipy zaczęły mieć wielomilionowe wyświetlenia. Wytrwałość i praca pomogła mi osiągnąć sukces i oczywiście ludzie wokół mnie, którzy wyciągnęli mnie z dna i na te sukces ze mną zapracowali. Dzisiaj nie mogę powiedzieć, że dzięki muzyce zapewnię przyszłość mojej rodzinie, ale jestem już na dobrej drodze, by zrealizować ten cel.
- Zdarzyło ci się zaatakować jakiegoś dziennikarza za głupie pytania?
- Nigdy nie wyszedłem i nie przerywałem wywiadu. Na pewno dawałem odczuć, że jestem niezadowolony, gdy pytania były idiotyczne lub dziennikarz był nieprzygotowany. Skracałem odpowiedzi. Teraz staram się płynąć. Trochę ci słodzę. (śmiech)
- Nie przesadzajmy. (śmiech) Co sądzisz na temat bieżącej sytuacji w Polsce?
- Nie znam się na polityce. Parę razy próbowałem ją poznać, a to sprawiało, że traciłem wenę, poczucie humoru i odechciewało mi się żyć. Wtedy postanowiłem, że będę pielęgnował swój ogródek i nim się przejmował. Jeżeli każdy by dbał o swoje najbliższe otoczenie, to jest szansa, że globalnie byśmy byli szczęśliwsi. Staram się najpierw dbać o swoją rodzinę, żeby nic im nie brakowało, a politykę zostawiam tym, którzy się na niej znają. Podatki i tak muszę płacić. To jest pewne jak śmierć. (śmiech) To czy są teraz wyższe czy niższe nie ma znaczenia, bo i tak musisz tę daninę oddać.
- Chyba, że masz konto w raju podatkowym.
- Musiałbym mieć milionowe dochody, żeby o tym myśleć w takich kategoriach. Wysyłam wszystkie faktury do mojej Pani księgowej. Nawet się jej nie pytam, tylko ona mi drukuje specjalne kartki do przelewów. Idę na pocztę i je wysyłam. Na ostatnich wyborach nie byłem – bo wyjechałem - chociaż zawsze chodziłem i wrzucałem czystą kartkę, żeby podkreślić, że na wybory chodzę, ale nie mam na kogo zagłosować.
- Mogłeś wziąć ze swojego urzędu dokument uprawniający cię do głosowania w innym mieście w Polsce.
- Mogłem tak zrobić. (śmiech) Ale biurokracja mnie przeraża.
- Czyli twoim zdaniem powinna być możliwość robienia takich czynności za pośrednictwem internetu.
- Zgadza się, na pewno by to ułatwiło głosowanie.
- Nie myślałeś o tym, żeby wejść do polityki jak twój kolega Liroy?
- Nigdy nie mów nigdy. (śmiech) Ale jest to jeden ten właśnie przypadek, w którym powiem Ci nigdy.
- Miałbyś poparcie całego Szczecina i okolic.
- Co ja bym dla nich zrobił? Jak ja się nie znam na polityce.
- Miałbyś doradców, którzy by ci pomogli poznać tajniki polityki.
- Z polityki miałbym tylko pieniądze i byłbym kolejną świnią przy korycie. Jeśli nie uda mi się w muzyce, to wrócę na ulicę i tak będę zarabiać na chleb.
- W nawiązaniu do tytułu twojej płyty „X przykazań”. Jakimi wartościami kierujesz się w życiu?
- Jestem tylko człowiekiem. Moja ułomność jest ludzka jak każda inna. Nie jestem doskonałością w żadnym wypadku. W moim życiu krzywdziłem ludzi, ale również im pomagałem. Wierzę w Boga. Trudno mi się nazwać katolikiem, bo za tym idzie np. chodzenie do kościoła. Oczywiście chodzę na msze w święta i przy okazjach takich jak: chrzciny córki mojego brata, pogrzeb mojego taty, czy pasterka. Natomiast nie nazwałbym siebie praktykującym. W życiu staram się dbać o rodzinę i być dobrym człowiekiem.
- To ty jesteś katolikiem pełną gębą. (śmiech)
- Jak byłbym super katolikiem, to chodziłbym w każdą niedzielę do kościoła albo jak moja mama, która chodzi w piątek, w sobotę i w niedzielę i żył ściśle według dekalogu. Zdarzyło mi się ostatnio dawać świadectwo w ośrodku zamkniętym dla trudnej młodzieży w ich małym kościółku. Nie wiedziałem, że będzie się to odbywało w czasie rekolekcji, co więcej było to dla mnie bardzo trudne, ponieważ musiałem stanąć przy ołtarzu i opowiedzieć im o sobie.
- Mógłbyś być ambasadorem Światowych Dni Młodzieży w Polsce.
- Może i tak. Trudno mi powiedzieć. (śmiech) Lubię wyzwania, chociaż nie wiem za bardzo, na czym by to miało polegać.
- Po prostu byłbyś sobą.
- To spoko. Czekam na telefon. (śmiech)
- Jak się poczułeś, kiedy wrzuciłeś zdjęcie ze swoją żoną i dzieckiem, a „fani” zareagowali w rasistowski sposób?
- Fatalnie. Napisałem odpowiedź na ich reakcję, za co zablokowano mi profil na Facebooku. Potem udzielałem wywiadów i myślałem, że ludzie, z którymi rozmawiałem mnie rozumieją – okazało się być inaczej. Widziałem tylko jak spijają piankę z tej sytuacji i nakręcają całą aferę.
- Robili rozgłos na twojej krzywdzie.
- Jeżeli robią rozgłos na krzywdzie mojej rodziny, to nie wkurzyłbyś się?
- Wkurzyłbym się.
- Dla mnie takie zachowanie dziennikarzy było nieprofesjonalne. Chciałem uświadomić ludzi, że w Polsce w XXI wieku wciąż dzieją się takie rzeczy, a wyszło na to, że to jedyny temat, na który chcą ze mną rozmawiać, bo się klika.
- Czy twoim zdaniem Polska jest krajem tolerancyjnym?
- I tak i nie. Nie można wszystkich wrzucić do jednego worka. Jeżeli spośród 950 tysięcy ludzi, którzy polubili mój fanpage na Facebooku, 100 osób napisze negatywny komentarz, to na tej podstawie, twierdzę, że Polska jest krajem tolerancyjnym. Trzeba też zwrócić uwagę na fakt, że spośród tych osób, które komentują sporo jest anonimowych profili z psem pluto zamiast zdjęcia profilowego. Te osoby to trolle internetowe bez tożsamości, więc takie komentarze spływają po mnie. Kolejną grupą są dzieci, które pisząc obraźliwe treści chcą zaistnieć w internecie. Tutaj sprawa jest bardziej skomplikowana, bo to rodzice są za nie odpowiedzialni i powinni kontrolować jak Ci młodzi ludzie spędzają czas i co wypisują np. na Facebooku. Myślę, że potrzebna jest edukacja zarówno dla jednych i drugich.
- Co ciebie obecnie wkurza?
- Mało mnie rzeczy wkurza. Nienawidzę moich słabości.
- Cały czas pracujesz nad nimi?
- Oczywiście.
- Czy środowisko hiphopowe w Polsce jest zintegrowane czy podzielone?
- Ciężko powiedzieć. I tak i nie. Bardziej bym powiedział, że są ekipy, które się razem trzymają.
- Czyli nie byłoby takiej sytuacji, że jak przyjechałby raper z innego miasta do Szczecina, to uniemożliwiłbyś mu zagranie koncertu w twoich rodzinnych stronach.
- Mam konflikt z jednym raperem w Polsce. Ale nie zablokowałbym jego koncertu w Szczecinie.
- Możesz powiedzieć, z którym?
- Nie chcę o tym mówić. Trzeba oddzielać sprawy prywatne od biznesowych.
- Czy teksty polskich raperów są pisane z myślą o szybkim zysku. Jedni piszą o żołnierzach wyklętych, drudzy o imprezach?
- Nie odpowiadam za innych raperów i nie zaglądam im do kieszeni. Moje teksty dotykają różnych tematów, ponieważ nie jestem jednorodnym człowiekiem. Spójrzmy np. na projekt Matheo i Grzecha Piotrowskiego „Nowe pokolenie "14/44”, na który się dograłem. Połączenie oryginalnych wierszy młodych uczestników Powstania Warszawskiego z moimi słowami było ogromnym przeżyciem. Czy skoro napisałem tyle imprezowych kawałków, to nie mogę być patriotą? Oczywiście, że mogę. Popatrzmy np. na Tadka, który jest ulicznym raperem, a robi zbiórki dla kombatantów, udziela się czynnie i wspiera polską historię, z której jest dumny. To jest chłop, który wykrwawiłby się dla Polski. Nikt mu tego nie odbierze, on w sercu ma ojczyznę i jest patriotą.
- Jak wyglądała twoja współpraca z Matheo i czy będziesz dalej pracował z Popkiem?
-Początki współpracy z Matheo wyglądały tak, że Wini (szef wytwórni płytowej Soboty- przyp. BB) przedstawił nas sobie i umożliwił współpracę. Kiedy spotkaliśmy się w studiu Sto procent, okazało się, że wszystko ma ręce i nogi. Zaprzyjaźniliśmy się bardzo szybko, co dodatkowo ułatwił fakt, że mieszkamy blisko siebie i możemy się często spotykać. Efekty tego możecie usłyszeć na naszych płytach. Jeśli chodzi o Popka to po 11 latach wrócił do Polski. Ma tyle rzeczy do załatwienia, że sobie nie zdajesz sprawy. Jest prawdziwym, otwartym facetem i przede wszystkim artystą. Dlatego też znaleźliśmy wspólny język. Jeśli chodzi o nasz przyszły projekt, to będziemy mogli o nim mówić coś konkretnego po tym jak spotkamy się w studiu i coś nagramy.
- Za 20 lat też będziesz rapował?
- Będę chciał się zajmować muzyką. Chociaż oczywiście zdarzają się różne rzeczy, więc kto to wie? -
Koncertujesz po całej Polsce. Co ci mówią twoi fani po koncertach?
- Jest skrajnie. Pełna miłość albo hejt. (śmiech) Ostatnio miałem koncert w Londynie. Zaczepił mnie jakiś pijany gość i chciał mi coś powiedzieć bardzo ważnego, okazało się, że nie było kostek miętowych w pisuarach. Ludzie to mają problemy. (śmiech) Zawsze staram się po koncercie wychodzić do ludzi, zrobić sobie z nimi zdjęcie i rozdać autografy, oczywiście o ile czas pozwala. My artyści funkcjonujemy na tym rynku, dzięki naszym fanom i trzeba to doceniać.
- Zdarza ci się być psychologiem dla twoich młodszych fanów?
- Jestem psychologiem dla samego siebie i przyjaciół wokół mnie. Nie jestem w stanie pomóc 950 tys. osób. Często młodzi ludzie wysyłają do mnie swoje kawałki i chcą abym ocenił ich twórczość, niestety nie są w stanie znieść potem krytyki. Informacja zwrotna, jaką ode mnie dostają, spotyka się w najlepszym przypadku z dezaprobatą, a w większości z wylaniem wiadra pomyj na moją głowę. W takich momentach odechciewa mi się tego robić. Słowo pisane w internecie nie oddaje emocji, poza tym nie czuję się upoważniony do takich ocen.